wtorek, 13 sierpnia 2013

Potrzeba wyrażania uczuć

Anthony de Mello

"Rozwiązać pęta"


Wszystkie problemy natury psychologicznej mają swoje źródło w zahamowaniach. Co wyróżnia osobę normalną i zdrową? Człowiek normalny żyje według norm, człowiek zdrowy czasem przypomina barbarzyńcę. Jest zdrowy, ale nie pasuje do otoczenia. (Jeśli jest szczęśliwy, również się to wyraża, każdy to widzi i wyczuwa) Jak zachować podstawowe zdrowie psychiczne, nie odstając przy tym od społeczeństwa?


Podstawą życia są emocje, doznania. Zwierzęta i stworzenia, które potrafią przetrwać w puszczy, wędrują i zabijają. Człowiek przeciwnie, pełen uprzejmości i zahamowań ukrywa się za drzewami i czeka na śmierć. On sam tworzy własne lęki. Gatunek ludzki nigdy by nie przeżył, gdyby nie przezwyciężył swych zahamowań. Nasi przodkowie byli najbardziej mężnym i odważnym z gatunków.


Osobowość nie jest kwestią logiki i konformizmu, ale sprawą uczuć, zwłaszcza tych wyrażanych i przekazywanych na zewnątrz. Wielu świetnych ludzi jest tak nieprzejrzystych jak mętna woda. Ich zachowania emocjonalne wskazują, czy są typem zdrowym, czy zahamowanym. Dzieci cechuje autentyzm, ponieważ są emocjonalnie otwarte. Szczere dzieciństwo jest dziedzictwem szczęśliwym. Jeśli dzieciom czy młodzieży zabrania się zachowania zgodnego z wiekiem, tym samym skazuje się je na infantylne zachowania w wieku dorosłym. Niemowlę rodzi się wolne, lecz rodzice wnet zakuwają je w łańcuchy. W niektórych przypadkach dziecko nigdy się nie wyzwoli.

Czy twoje łańcuchy są bardzo ciasne?


Jednocześnie dramat polega na tym, że złoczyńcy udają przyjaciół. Zwierzchnicy zainteresowani są tym, by uczyć konformizmu i wpływać na kształtowanie człowieka, rzekomo tylko dla jego dobra.


Wydaje się, że mężczyźni mają więcej problemów psychologicznych niż kobiety. Przypatrzmy się osobom z wadami wymowy. Na dziesięciu mężczyzn przypada jedna kobieta. Stopień stresu i napięć jest ten sam, jednak stopień ich rozładowania znacząco różny. Wygląda na to, że kobietom łatwiej przystosować się do spraw społeczeństwa i wyrażać swoje uczucia. One prędzej zapłaczą. Mają lepiej opanowany język uczuć. Mężczyźni przeciwnie. I muszą za to płacić.


Czy zauważyłeś już, że kiedy ludzie zażyją alkoholu, uczucia zaczynają wypływać na zewnątrz i na krótki czas trudności emocjonalne zostają złagodzone? Osoby te pozbywają się zahamowań. Alkohol jest produktem chemicznym, który czasowo wyzwala emocje. Chwilowa ulga nie jest jednak w żadnym przypadku rozwiązaniem dla zahamowań.


Emocje stanowią podstawową regułę życia. Wstrzymaj czyjeś naturalne odruchy, a pojawią się neurozy. Wszystkie zwierzęta potrzebują stymulacji zmysłów. Nie spotykamy zwierząt neurotycznych. Jeśli w laboratorium zwierzę pozbawione jest bodźców oddziałujących na zmysły, na dotyk, węch, smak - popada w depresję lub nadaktywność.

Około osiemdziesiąt pięć procent osób żyjących w zakonach znajduje się w depresji, ponieważ mają za wiele obowiązków, liczne ideały i stymulacja zmysłów jest niewystarczająca. I również popadają w depresję lub nadaktywność. Utrzymanie siebie w aktywności jest formą stymulacji. Ludzie też potrzebują bodźców emocjonalnych.

W jaki sposób dochodzi się do przeżycia emocjonalnego? Jeśli się swoje uczucia uzewnętrznia.

Jeśli jesteś cieleśnie nieaktywny, zastosujesz wobec siebie bodziec fizyczny: idziesz pospacerować, gimnastykujesz się czy coś podobnego. Kiedy jesteś w depresji, podejmij ryzyko emocji. Tak właśnie emocje powrócą na normalne tory. Popadamy w depresję, kiedy bodźce emocjonalne i zmysły są zablokowane. Dlatego pozwól na uzewnętrznienie swoich uczuć. Popatrz, z jaką łatwością czynią to dzieci. Nie są osobami zakonnymi, a są wolne od niepotrzebnych lęków i zahamowań. Nie będziesz nikogo więcej potrzebował, kto by musiał cię pobudzać emocjonalnie. Sam będziesz stał w centrum, nie będziesz się chował za drzewami. Wyrazisz swoje uczucia, nie zwracając szczególnej uwagi, czy innym to odpowiada, czy nie.


Dlaczego masz być aż tak uzależniony od tego, co myślą inni? Po co wytwarzać w sobie zahamowania? W chwili kiedy pojawią się uczucia, nie będziesz już uzależniony od innych, nawet nie będziesz się obawiał ich opinii, wypowiedzianych lub niewypowiedzianych. Będziesz miał tak wiele wdzięku i bogactwa w sobie, tyle życia i uczucia, którym będziesz dysponował w każdej chwili, że zapytasz czasem, czy rzeczywiście inni są ci potrzebni. Skoro nie będziesz się już lękał określonej osoby, będziesz wolny. Będziesz mógł sprawdzić, czy lęk ten nie przeniósł się na kogoś innego. Pragnienia, uzależnienia, lęki łatwo jest zastąpić. Gdyby to miało się zdarzyć, będziesz musiał również od nich się uwolnić. Żądza aprobaty tkwi w nas głęboko i szybko się zakorzenia.


Twoje zahamowania były po prostu zwykłymi lękami. W jaki sposób możesz w tej samej chwili złościć się, nienawidzić, nawet bać się osób, które ci mówią, że cię kochają? Ponieważ czegoś od nich chciałeś, co uważałeś za konieczne do przeżycia, i oczekiwałeś tego od nich. Nie można kochać pośród bojaźni i zwątpienia. Czy chcesz jeszcze czegoś od nich? Wybór jest twój: miłość lub żądanie czegoś; wolność lub pragnienie, by inni się zmienili.


Dzieciom byłoby zawsze dobrze, gdyby nie były zastraszane. One mogą słuchać, uczyć się, obserwować. Po co dodawać do ich doświadczeń i pomyłek lęk, strach, wstyd, zło i grzech? Gdzie się tego uczymy? Pamiętasz, kto ciebie nauczył wstydu i strachu jako wartości?

- Nie powinieneś się zachować w ten sposób wśród gości.
- Przepraszam, mamusiu.
- Przeproś wujka.
- Przepraszam.
- Wstydzę się za ciebie. Mam nadzieję, że nauczysz się choć trochę wstydu...
Doświadczenie i błędy są czymś normalnym i zdrowym. Gdyby nie było doświadczeń i błędów, nie istniałoby ryzyko. Istniałby jedynie wykalkulowany konformizm. Lecz nie na tym polega życie, nie taki jest sens stworzenia i doświadczanie miłości, i taka nie jest Dobra Nowina.


Jak sądzicie, dlaczego ktoś żyje w nieprzystosowaniu? Spersonifikowany strach? Trudności emocjonalne zazwyczaj powiązane są z wychowaniem, związkami rodzinnymi, autorytetem i posłuszeństwem. Czego uczą się dzieci?


Przejmujesz się czyniąc coś złego, rozczarowując innych lub boisz się odrzucenia lub dezaprobaty? Jesteś wtedy rzadkim przypadkiem w swoim uwarunkowaniu lękami. Czy jesteś świadomy, jak bardzo się starasz, by żyć zgodnie z oczekiwaniami innych?


Kto cię nauczył dawać wyraz swoim uczuciom, żyć wolnym i szczęśliwym? I kto z drugiej strony nauczył cię, że droga do szczęścia wiedzie przez pochwałę i akceptację społeczną?


Pomyśl o najszczęśliwszych chwilach w swoim życiu. Co wtedy robiłeś? Przypominasz sobie, że mówiłeś wtedy bez zastanawiania się nad tym, jak inni to przyjmą. Działałeś pewnie i czułeś się wolny. Nie grałeś żadnej roli, aby się przypodobać.


Zostaliśmy wychowani do bycia nieszczęśliwymi. Powiedziano nam: "Najpierw pomyśl, potem mów". Zostaliśmy wytrenowani, by zostać specjalistami do poszukiwania aprobaty, cenzurującymi wszystko: "Pomyśl dwa razy, zanim powiesz", "Pamiętaj o tym, co sobie inni mogą pomyśleć". I cały świat zaczyna rozważać, co sobie inni mogą pomyśleć. Skutek jest taki, że prawie nikt nie może już uzewnętrznić swoich uczuć i prawdziwego życia.


Pozwoliliśmy się kontrolować. Poddaliśmy się autorytetowi mglistego i paranoicznego pojęcia "innych". Czy rzeczywiście pragniecie zdefiniować swoje szczęście jako wysiłek bycia akceptowanym poprzez nieokreślone pojęcie "innych"? Niektóre osoby zakonne były tak przytłumione, że przeszły przez życie nieszczęśliwe. Szukały uznania w innym pojęciu, mianowicie "Bóg". I one już zawsze pod względem emocjonalnym będą miały coś do odrobienia, a dzięki owemu pojęciu, również na płaszczyźnie duchowej. Ich liczba jest bardzo wysoka - około osiemdziesięciu czterech procent.


Wielu ludzi pyta: "Jak mogłem być tak zahamowany, tak pełen lęków, niezdolny do wyrażania swoich uczuć?" W rzeczywistości myślą oni: "Jak to się stało, że w dzieciństwie pozbawiono mnie moich naturalnych odczuć?" Kiedy, przez kogo i jak ów emocjonalny element został wypaczony i ukryty?


Nie ma znaczenia, gdzie ten proces się rozpoczął. Ważniejsze jest uzdrowienie człowieka! Przyczyna nie jest istotna. Uzdrowić człowieka! Przeszłość umarła, została pogrzebana i zmartwychwstała. Dobro i zło z niej pochodzą. Z niej przyszło życie. Pokochajmy przeszłość. Uzdrówmy też czas obecny, aktualną chwilę, która jest istotna dla życia. To powinno wystarczyć.


Człowiek z zahamowaniami i egoistyczny ciągle przejmuje się swoją osobą. Nie znosi siebie, jest coraz mniej pociągający. Nie ukazuje swych uczuć i ukrywa swoje naturalne dary. Nie podejmuje ryzyka spotkania z innymi, poświęca innym niewiele myśli, nie jest zdolny do spojrzenia poza własną osobę, na tych, którzy znajdują się wokoło. Nauczył się nastawiać swoje życie na aprobatę i uznanie, której nigdy nie jest mu dosyć. Człowiek z zahamowaniami nie kocha, choć sam pragnie być kochany. A przecież jeśli jej sam nie dajesz, nie otrzymasz miłości. Pozostajesz zamknięty w swojej muszli.


Wszyscy mamy problemy, lecz z chwilą gdy je uzewnętrzniamy, nabierają one życia. I wnet terapia staje się zbędna.

Pewna pacjentka powiedziała kiedyś do psychoterapeuty:
- Jestem w tobie zakochana.
- Tak?
- Tak, kocham cię bardzo.
- To wspaniale! I jak się przy tym czujesz?
- Lubię myśleć o tobie, wyobrażać sobie rozmowę z tobą, wychodzę szczęśliwa z naszych seansów. Czuję się dobrze dzieląc moje uczucia z tobą. Możemy kontynuować terapię?
- Czy nie chcesz wiedzieć, co ja o tym myślę?
- Nie - odpowiada pacjentka.
To wielka sztuka! Nie ma nic piękniejszego niż zdolność wyrażania swoich uczuć w sposób wolny, bez skrępowania, komuś, kto je rozumie.


Wszystkie problemy psychologiczne pogłębiają się, gdy nie wyrażamy naszych uczuć. Jesteśmy bojaźliwi, nie umiemy okazać uczuć ani negatywnych, ani pozytywnych. Jesteśmy w tym jak analfabeci. Boimy się. Potrafimy rozmawiać o naszych problemach, ale nie o naszych uczuciach.


Carl Rogers mówi o kongruencji. Rozumiana jest przez to następująca zależność: kiedy wyjawiam ci mój problem, zakłada to pewne ryzyko. Kongruencja oznacza gotowość dzielenia z tobą moich uczuć odnoszących się do ciebie, jak też do sytuacji. Mogę powiedzieć: "Jestem zakochany w tobie; jestem tobą zafascynowany; pociągasz mnie seksualnie; istnieje jednak coś w tobie, czego nie lubię; czasami strasznie się gorszę twoim postępowaniem". I tak dalej.


Zazwyczaj nie wypowiadamy czegoś, co nas samych odsłania, rzuca światło na naszą tajemnicę. "Istnieje w tobie coś, co mnie pociąga, co głęboko mnie porusza. Nie mam pewności, co to oznacza". Uczucia dotyczą mojego najgłębszego wnętrza. Co byłoby, gdyby inni nie wiedzieli, c o   u c z y n i ł e m, lecz kim j e s t e m   i   c o   c z u j ę?


Osoby z zahamowaniami cierpią na "stwardnienie emocjonalne". Dobra kondycja fizyczna wymaga procesu fizjologicznego trwającego przez pokolenia, w wyniku którego pożywienie wytworzy energię i zostanie wyeliminowany jej nadmiar. Proces ten musi regularnie powtarzać się w organizmie. Nagromadzone uczucia potrzebują ciągłych rozładowań. Musimy pozwolić im płynąć. W przeciwnym razie akumulacja psychologiczna sprawi, iż organizm zatruje się i pojawi się niebezpieczny wrzód. Za sprawą naszych dobrych manier, etykiety i aprobaty społecznej przyczyniamy się do tego stwardnienia wewnętrznego, które akumuluje hipokryzję emocjonalną. Takie osoby nie mają ani uczuć, ani pragnień, a nawet radości życia. Niektórzy nie potrafią rano w ogóle wstać, inni niepokoją się na myśl, że mają kogoś spotkać. Stawienie czoła światu wymaga emocji i podobne jest do sytuacji dziecka, które przychodząc na świat porzuca bezpieczne i chroniące łono matki. Wymaga zmiany formy życia, ryzyka i ciągłego ruchu, zamiast ciemności i zdrętwienia. Poprzez wysiłek zabezpieczenia siebie i oddalenia ryzyka życia, osobowość człowieka z zahamowaniami hamuje wolę i całą energię zwraca do swego wnętrza blokując tym samym dynamikę życia.


Osoba z zahamowaniami jest równocześnie bardzo egoistyczna, ponieważ jej myśli kierują się zawsze ku niej samej. Jednak egoizm nie jest właściwym określeniem, gdyż tu nie chodzi tylko o daną osobę. Człowiek z zahamowaniami żyje jakby w wieży z kości słoniowej okazując przy tym wielką wrażliwość na wszystko, co go otacza. takie osoby zawsze chcą się przypodobać. Z wszystkiego się wyłączają, chcą pozostawać w cieple i spokoju, to jest to, o co im chodzi i do czego się skłaniają. Powiedzieć "nie" sprawia im trudność, ponieważ potrzebują ciągłego potwierdzenia i oparcia. Uważają, że ich "tak" mogłoby im to dać. Są napięte, nie potrafią się odprężyć. Są niezdecydowane i pełne sekretów. Nie powiedzą ci nawet tego, co jadły na obiad. Unikają słowa "ja".


Czy zauważyłeś już, że osoby bardzo czcigodne, o dobrych manierach, zdają się posiadać wiele zahamowań? Ludzie bez zahamowań niekoniecznie muszą być ludźmi źle wychowanymi. Zarówno jeśli chodzi o narkomanię czy neurotycznie uprawiany seks, potrzebę uznania czy też trudności wymowy lub nieśmiałość, ich korzenie leżą w dzieciństwie i są związane z zahamowaniami. Pozbawić się zahamowań jest możliwe. Tych ludzi można wyleczyć. Trzeba po prostu mówić, mówić ciągle i z uczuciem. To właśnie cały dzień czynią dzieci (aż do dnia, kiedy pójdą do szkoły). One wyrażają innym swoje uczucia: lalkom, misiowi, przyjaciołom (chyba że posiadają zahamowania). Na tym właśnie polega zażyłość. To właśnie oznacza miłość. Tego właśnie świat najbardziej potrzebuje.


niedziela, 11 sierpnia 2013

Teraźniejszość jest konsekwencją przeszłych decyzji. Owocem obecnych decyzji będzie przyszłość.

Poruszane zagadnienia mają fundamentalne znaczenie w nowych czasach, które odczuwamy albo z pewnością odczuwać będziemy.
Odbywa się to na różnych płaszczyznach życia u każdego z osobna, ponieważ każdy jest indywidualny. Niektórzy odczuwają zmiany na poziomie emocjonalnym inni doświadczają zmian na poziomie mentalnym (umysłowym). Tak czy siak należy mieć świadomość, że odbywa się to w skali globalnej, u każdego w inny sposób.



Pojęcie złotego środka jest znane każdemu, przynajmniej teoretycznie, jednak niewielu wie jak go osiągnąć. Harmonię wszechświata stanowi równowaga przeciwieństw. Gdyby nie pojęcie zła nie byłoby definicji dobra, po nocy zawsze nadchodzi dzień albo przeciwieństwem pustki jest pełnia lub biały jest antonimem czarnego, porządek vs chaos czy męskie vs żeńskie oraz logika vs emocje albo kij ma zawsze dwa końce, w zależności od punktu widzenia prawy i lewy albo górny i dolny koniec itp. Te polaryzacje choć przeciwstawne w naturalny sposób uzupełniają się tworząc harmonijną całość gdzie równowaga jest kluczem.
Ludzki mózg, dzięki któremu istniejemy na świadomym poziomie, posiada polaryzację męską (logiczną i aktywną) oraz polaryzację żeńską (emocjonalną i bierną). W życiu przejawia się to tak, że mężczyźni z natury posiadają logiczny umysł i tym samym używają męskiej części mózgu (lewej) natomiast kobiety posiadają emocje więc tym samym używają żeńskiej części mózgu (prawej). Naturalnym stanem rzeczy jest równowaga. Tymczasem człowiek wypracował w sobie tendencje do pielęgnowania silniejszego i odrzucania słabszego, stąd doskwierająca, choć nieuświadomiona nierównowaga.


Na początku życia natura i uczucia tworzą jedność, dopiero później człowiek nabywa rozmaitych właściwości, które powodują, że gubi tę jedność, że to co należało do niego, zaczyna być poza nim. Są to uczucia pasji i namiętności, które rządzą nim. Jeśli człowiek pragnie powrócić do stanu pierwotnej jedności jaźni i uczucia, wówczas winien odzyskać to, co stracił.
Istota człowieka przejawia się pod postacią rozmaitych nabywanych ziemskich cech.

Dzieci to najczystsze istoty, bo są nieograniczone, dopiero z wiekiem nabywają cech, które w oczywisty sposób skłaniają do ograniczeń i tym samym do nierównowagi. Od mniej więcej lat 70 XX wieku do roku 2000, czyli obecne pokolenie dorosłych, należało do Dzieci Indygo, po roku 2000 rodzą się Dzieci Kryształowe .
Dzieci Indygo są ruchliwe i kreatywne, niewątpliwie należą do pokolenia przejściowego, dzielącego ery, otwierając na nowe. Dzieci Kryształowe są niezwykle empatyczne, wrażliwe i skupione.
Po bierności zawsze przybywa aktywność, z kolei po aktywności następuje bierność – taka jest natura i kolej rzeczy.
Zatem po aktywnym pokoleniu Dzieci Indygo nadchodzi pokolenie skupionych, jakby wycofanych Dzieci Kryształowych. To pokolenie może nas nauczyć otwartości, która jest wszechobecna w erze Wodnika. Jeśli się uczyć, to tylko od mistrzów, a takimi niewątpliwie są czyste serca i otwarte umysły dzieci, które nie konfrontowały swojej natury z rzeczywistością zachowując jedność między polaryzacjami.
Wychowano nas, by wiedzę czerpać od starszych i bardziej doświadczonych, czyli autorytetów. 
Odwróćmy te tendencje i dla odmiany spróbujmy ujrzeć rzeczywistość oczami Dzieci Kryształowych, które posiadają niezwykłą zdolność do szczerej empatii i wrażliwości na ból innych. Dzięki tej umiejętności umysł rozwinie skrzydła i stworzy nową, długo oczekiwaną rzeczywistość wg założeń ery Wodnika stanowiąc trwałe podwaliny lepszego jutra, bowiem Wodnik jest związany z poziomem mentalnym (umysłowym).
Dzieci Nowej Ery to przyszłość ludzkości. Celem Dzieci Indygo jest zburzenie starych struktur, a zadanie Kryształowych Dzieci polega na wskazaniu końcowego efektu, do którego powinna zmierzać ludzkość w swej ewolucji. Jedne i drugie dysponują olbrzymim zasobem środków potrzebnych do osiągnięcia ich ważnych celów. Są niezwykle twórcze i uzdolnione, zarówno pod względem artystycznym jak i technologicznym. Chcą się dzielić swymi niezwykłymi darami, a ci, którzy zechcą z nich skorzystać, zyskają szansę przyłączenia się do ich misji, bo zjawisko ludzi Indygo/Kryształowych, będąc kolejnym krokiem w ewolucji ludzkości, daje jednocześnie nadzieję, że wszyscy w jakimś stopniu stajemy się bardziej Indygo i Kryształowi.
 Obecny chaos, który wynika z obrony skostniałych struktur przed ustaleniem właściwego kierunku nowych czasów, jest konsekwencją wcześniejszych decyzji. Człowiek przywykł do status quo i boi się zmian, a szczególnie tych nieoczywistych i zaskakujących przed którymi stoi współczesna ludzkość. W systemie hierarchicznym decyzje podejmują wyżej stojący, a jemu podlegli dostosowują się do tychże zmian nie obciążając się odpowiedzialnością. Dziś jednak jednostka decyduje sama więc odpowiedzialność za ewentualne błędy bierze na siebie. Tego się boi współczesny człowiek, wzięcia odpowiedzialności. Jeśli więc dzisiejszy chaos wprowadza zamęt w nas samych warto zatem odpowiedzieć sobie na pytanie: "co robię źle?", mając jednocześnie na uwadze starą, uniwersalną mądrość: "chcesz zmienić świat, zacznij od siebie". Dzieci Kryształowe pokazują kierunek zmierzający do osiągnięcia równowagi, natomiast cała reszta jest już w kwestii wolnej woli. Bowiem decyzje podjęte dziś zaowocują dopiero w przyszłości.
Porzućmy nieświadomy egoizm i zacznijmy kreować świat jakim chcielibyśmy, by był korzystając z umiejętności Dzieci Kryształowych.
Jedną z cech charakterystycznych Kryształowych Dzieci jest ich sposób komunikowania się. Są to dzieci obdarzone zdolnościami telepatycznymi, dlatego w wielu przypadkach dość późno zaczynają mówić, czasem dopiero w wieku trzech lub czterech lat. Mimo to, ich rodzice nie narzekają na trudności z porozumiewaniem się z nimi. Przeciwnie, dzięki swym Kryształowym Dzieciom uczą się komunikacji na poziomie umysłu. Do porozumiewania się z otoczeniem, poza telepatią, dzieci te wykorzystują własny "język migowy" i dźwięki (również piosenki).Niestety, zdarza się, że sposób komunikowania się Kryształowych Dzieci oceniany jest jako nieprawidłowy, co może prowadzić do błędnego zdiagnozowania autyzmu. Nie jest przypadkiem, że odkąd na świat zaczęły przychodzić Kryształowe Dzieci, liczba diagnoz stwierdzających autyzm osiągnęła rekordową wysokość. Choć Kryształowe Dzieci są w oczywisty sposób inne, czy trzeba te różnice uznawać za patologiczne? Różnica między dziećmi autystycznymi a Kryształowymi polega na tym, że te pierwsze żyją w swoim własnym świecie, a ich brak kontaktu z innymi ludźmi wynika z obojętności na możliwość komunikacji. W przypadku Kryształowych Dzieci jest wręcz przeciwnie - ich komunikacja jest najbardziej rozwiniętą formą porozumiewania się, a wysoki poziom ich wrażliwości i życzliwości każe im w naturalny sposób przytulać się do smutnych i nieszczęśliwych osób, żeby podzielić się z nimi swoim darem uzdrawiania. Czy takie zachowanie można nazwać obojętnością na drugiego człowieka i kontakt z nim?
Warto otworzyć się na "nowe" i porzucić "stare". 
Dysponujemy ogromnymi możliwościami w zasięgu ręki. Pogódźmy przeciwności w nas samych uświadamiając sobie ich obecność. Najprostszym sposobem byłoby pogodzenie dwóch polaryzacji męskiej i żeńskiej, bowiem każdy z nas je posiada. Gdyby mężczyźni otworzyli się na emocjonalną część swojego jestestwa, a kobiety natomiast otworzyły się na logiczną część swojego bytu można by osiągnąć równowagę na poziomie mentalnym. A pamiętając, że myśl jest twórcza, każdy może zostać kreatorem swojego życia. Czas sprzyja, era Wodnika jest etapem w rozwoju ludzkości gdzie do głosu dopuszczona jest strefa mentalna (umysłowa).


Więc myśl i twórz zgodnie z tendencją nowych czasów, czyli "wolność, równość i braterstwo"! Zadbajmy o lepsze życie naszego potomstwa, bo to oni płacić będą za dzisiejsze błędy, tak jak my płacimy za błędy naszych przodków. Bądźmy zatem otwarci i odpowiedzialni.

_________________________________________________________________
Żródło:
Księga Przemian I Ching -Naśladowanie
http://www.integra.boo.pl/dziecinowejery.html

wtorek, 6 sierpnia 2013

Era Wodnika - kiedy, jak i co

Jestem zodiakalnym Wodnikiem. W kręgu moich zainteresowań jest astrologia, której poświęciłam 20 lat swojego życia badając i analizując swój kosmogram (mapa nieba z dnia narodzin) szukając potwierdzenia wpływów energetycznych w rzeczywistości. To niewiarygodne, ale potwierdziłam swoje wcześniejsze przypuszczenia odnośnie tej najstarszej wiedzy jaką jest właśnie astrologia.
To nie jest czas i miejsce na analizę i dokładną wykładnię mojej osobowości, ale zdradzę jedynie, że moja wodnikowatość jest bardzo podkreślona w mojej naturze i może z tego powodu pojmuję tendencje, które są zapowiedzią nowych czasów.


Zmiany towarzyszą ludzkości od jej zarania.

Skończyła się właśnie era Ryb, era ślepej wiary i ofiary, przed nią była era Barana, era wiecznych wojen. Dziś jesteśmy świadkami kolejnej ewolucji czasowej i wkroczyliśmy do ery Wodnika, ery wolności, równości i braterstwa. Astrologicznie Baran należy do żywiołu ognistego, który charakteryzuje się żywiołowością, ruchliwością, szybkim sposobem działania, entuzjazmem oraz przywództwem. Władcą znaku Barana jest planeta Mars – bóg wojny. Ryby z kolei należą do żywiołu wodnego, którego cechą charakterystyczną są emocje, wrażliwość, intuicja oraz wpływy otoczenia i skrytość (zawoalowana prawda) jak również poświęcenie. Obecnym władcą znaku Ryb jest Neptun związany z podświadomością, mistycyzmem oraz iluzją. Wodnik natomiast to przedstawiciel żywiołu powietrznego charakteryzującego się intelektualizmem, zdolnością abstrakcyjnego myślenia, logicznością, obiektywnością, idealizmem ale i niezależnością, a jego władcą jest Uran – planeta rewolucji.

W minionej erze Ryb dominował system hierarchii pionowej, czyli na czele ludu stoi przywódca, autorytet co przyczyniło się do posłuszeństwa, podporządkowania i podległości stojącym wyżej w hierarchii. Stąd władza królewska, polityczna, duchowa czy ideologiczna. Odebrano przeciętnemu człowiekowi niezależność ustalając prawa i normy. Wszelkie odchylenia od ustalonego porządku skazywały jednostkę na banicję i wykluczenie, a w niektórych przypadkach na zupełne zniewolenie. Człowiek może decydować sam o sobie, ale w określonym przez prawa i normy zakresie. Wolność w pełnym znaczeniu tego słowa została okrojona z niezależności przez jednostki autorytarne, rządzące czy ideologiczne.

Postęp cywilizacyjny przyczynił się do pogłębiania różnic między ludźmi oraz zawoalowanego niewolnictwa pod płaszczykiem norm.
To wszystko było fundamentem ludzkiej świadomości przez ostatnie 2000 lat. Wszystko czego nauczyliśmy się od rodziców, a oni od swoich rodziców, sięga 2000 lat wstecz i zostało zabarwione wartościami ery Ryb.

Wraz z Wodnikiem nadchodzi oświecenie i poszerzenie świadomości, bowiem Wodnik ze swojej natury związany jest z poziomem mentalnym.
Kluczem do astrologicznego znaku Wodnika jest „wiem”. Jest to bowiem wiek informacji. Nic teraz nie jest i nie może być już więcej tajemnicą. Wszystkie informacje dostępne są na wyciągnięcie ręki, wystarczy kliknąć „enter”.

Cyfryzacja i globalizacja zapoczątkowały nadchodzące wartości, które w obecnej erze Wodnika będą się rozwijały, a wyzwolenie, altruizm, nieprzeciętność, oryginalność, nowoczesność oraz przełamywanie tabu i konwenansów będą cechami dominującymi. Prawda będzie stanowiła fundament nowych zwyczajów i rozwoju ludzkiego.

Trudne czasy dla tych, którzy utożsamiają się z iluzją, władzą i mocą rządzącą. Dziś odpowiedzialność za siebie samego, swoje czyny, myśli oraz słowa zaczyna mieć permanentne znaczenie. W erze równości nie ma podporządkowania, wszyscy są równi i dlatego też każdy odpowiada sam za siebie, a otwarty umysł i czyste serce będą wyznacznikiem nowego etapu w rozwoju ludzkości do osiągnięcia nirwany. Chcąc zasłużyć sobie na raj obiecany jednostka ma do odbycia szereg wcieleń, w których przerabia lekcje karmiczne. Boski pierwiastek w każdym z nas, jako że stworzeni jesteśmy na podobieństwo Boga, uaktywnia się wraz z rozwojem duszy.

Koniec ery fałszu, kłamstwa, iluzji oraz obietnic bez pokrycia. Jesteśmy w okresie, jak to sobie ładnie nazywam, sądu ostatecznego. Przejawia się to w różnoraki sposób.

Przeszłe czasy rozwinęły w ludziach cechy, które obecnie stawiane będą pod osąd ogólnoludzki. Te tendencje już ujawniają media i ogólnie dostępna informacja, dlatego też odpowiedzialność stanowi w owych czasach permanentne znaczenie. Wielu, którzy chcieli piastować wysokie stanowiska, np. polityczne przedkładają swoje programy, by uzyskać poparcie społeczne. Kiedy już osiągną swój cel ich obietnice programowe przechodzą w niepamięć, ponieważ wdrażanie tych ideologii napotyka opór ze strony innych przedstawicieli ruchu rządzącego. Brakuje im siły i argumentów do przeforsowania rewolucyjnych programów, dzięki którym uzyskali poparcie zwolenników owych obietnic. Uzyskawszy stanowisko i autorytet osiągają immunitet oraz satysfakcjonujące wynagrodzenie natomiast obietnice programowe ulegają dezaktualizacji. W całym okresie kadencji przedstawiciele tego ruchu „zamydlają” oczy opinii publicznej kolejnymi, ładnie ubranymi w słowa obietnicami. Po skończonej kadencji ustępują ze swoich stanowisk na rzecz kolejnego ruchu politycznego. I tak błędne koło iluzji i obietnic bez pokrycia wpędzane jest w ruch po raz kolejny. Nie znam przypadku kiedy rządząca partia polityczna byłaby społecznie rozliczana ze swoich obietnic. Programy polityczne realizowane są w niewielkim procencie, a reszta ulega jakoby zapomnieniu. A gdzie tu odpowiedzialność?




Jeśli obiecujesz, dotrzymaj słowa, jeśli rzucasz słowa na wiatr powinieneś wziąć odpowiedzialność za niedotrzymanie złożonej obietnicy. Uczono mnie: ty mi nie mów, ty mi pokaż. Mówić każdy potrafi, ale zrobić to o czym mówią już niewielu umie, tłumacząc się różnego rodzaju przeciwnościami. Życie nie jest bajką, nikt nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.

W minionej erze swoje „pięć minut” mieli tzw. iluzjoniści, teraz nadchodzi czas rozliczenia z obietnic, bowiem nie można lekceważyć głosu większości, którą stanowią obywatele, bo to oni płacą za cudze obietnice. Jakże to zmyślnie zostało zorganizowane, a ty „szaraczku” jakżeś głupi, to twój problem.




Wolność, równość i braterstwo, to wartości, których nie będzie lekceważyć nowa era, ale pociągać wielu do wzięcia odpowiedzialności za myśli, słowa i czyny. Nie dotyczy ona tylko tych „wielkich”, ale wszystkich, każdego z osobna. Przygotujmy się więc na globalną rewolucję, która rozliczać będzie wielu sprytnych i lekceważących, wykorzystujących naiwność tych maluczkich i słabszych. Tylko ludzie o otwartych umysłach i czystych sercach będą mogli spać spokojnie. Zgodnie ze starym powiedzeniem „prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa”.

Wreszcie udzielając odpowiedzi na tytułowe zagadnienia:

Kiedy - W nie odległej przyszłości;

Jak - Niekonwencjonalnie; 

Co - Zmiany głównie na poziomie duchowym.

___________________________________________________________
Źródła, inspiracje:

WWW.astrologus.pl  (Witaj w erze Wodnika)
Ja i życie

środa, 31 lipca 2013

Uwolnić się od niszczącego wpływu manipulowanego umysłu

Miłość i szczęście są ludzkim udziałem. Urodziliśmy się po to, by doświadczać tego dobra, pokoju i radości w całej okazałości. Dlaczego tak nie jest? Jak wspominał ojciec de Mello jedyną przyczyną jest to, że człowiek podlega trosce i cierpieniu, bowiem tak bardzo przywiązał się do tych uczuć o niskiej wibracji. Rozum jest sprawcą tych dolegliwości. Niestety, ale nasz rozum kształtowany jest od wczesnego dzieciństwa. Tak więc wpajano nam z pokolenia na pokolenie pewne formy zachowania, bycia i reagowania, tzw. powinności. Pewne formy wynosimy z domu, inne są wynikiem wpływu społecznego oraz narzuconych odgórnie norm czy systemów, coś w stylu: to powinieneś, tego nie powinieneś/nie możesz, albo tak musisz zrobić, czy powiedzieć. Człowiek, a raczej jego świadomość kształtowana była przez ludzi, których uważał za autorytet. Młode istoty, jakże podległe autorytetom, wyrastają na dojrzałe ukształtowane przez autorytety jednostki. Gdzie tu mowa o wolności? W tym schemacie nie ma miejsca na wolność. Wolność przychodzi wraz ze świadomością uniwersalną.

Należy wziąć pod lupę świat wyobrażeń. Co dzieje się wewnątrz nas? Wyobraź sobie człowieka, który nie posiadałby zmysłów wzroku i słuchu i żyłby w świecie, gdzie inni ludzie byliby też pozbawieni wzroku i słuchu. Taka osoba nie mogłaby widzieć i słyszeć. W jakim świecie by żyła?  Czy domyślałaby się, że przedmioty, których dotyka, wącha i szuka po omacku mają jakiś inny wymiar i dostrzegałaby ich obraz? A ty, w jaki sposób żyłbyś, biorąc pod uwagę jedynie interpretacje i „powinności” wywodzące się od autorytetów, a odrzucając swoje pięć zmysłów? Prawdopodobnie nigdy nie byłbyś w stanie uwierzyć własnym zmysłom, zdrowemu rozsądkowi, własnemu „ja”. Przez całe życie szukałbyś dla swoich myśli wyrażanych poglądów i uczuć aprobaty autorytetów. Rzeczywiście, niektóre autorytatywne społeczności nakłaniają swoich członków mówiących, myślących, czujących i działających w odmienny sposób od ustalonego porządku do zmiany stanowiska.
Niektóre religie czynią podobnie.
Dopóki porządek będzie uzależniony od posłuszeństwa i autorytetu, bezpośrednio pod tą cienką bezpieczną powierzchnią będzie istniało głębokie i rozległe ryzyko. Władza wywołuje strach, konformizm i ograniczenia. „Powinności” wynikające z jakiegoś systemu mogą pozbawić osobę jej własnego wdzięku, piękna i miłości.

Tak długo, jak długo będziemy działać pod wpływem powinności będziemy zniewoleni i w efekcie nieszczęśliwi, ponieważ ile razy robisz coś, bo tak powinieneś ale nie jest to zgodne z twoim wewnętrznym przekonaniem, tyle razy jesteś niewolnikiem systemu w jakim wyrosłeś i ciężko ci będzie doświadczać głębokiej radości, a robiąc coś z czym nie zgadza się twoje jestestwo (twój boski pierwiastek) trudno ci będzie osiągnąć naturalny wdzięk i poczucie spełnienia.

Wszystko czego nam trzeba, by doświadczać wspomnianych dobrodziejstw, by odczuwać piękno, harmonię, miłość i szczęście zawarte jest w naszym umyśle i doświadczaniu życia poprzez pięć zmysłów jakimi zostaliśmy również obdarzeni. W nich zawarte jest wszystko to, czego potrzebujemy.
Ktoś powie: ja odczuwam życie swoimi zmysłami i nie zdarza się nic nadzwyczajnego. Ktoś inny doda: ja również widzę wokół siebie same złe rzeczy. Nasz umysł selekcjonuje doznania i wyraża je w naszym odczuciu pod wpływem zaprogramowania. Zmysły mają charakter selektywny, ale często uwarunkowane są wpływami zewnętrznymi, co czyni je receptywnymi (podlegającymi wpływom zewnętrznym). Na przykład spotykasz osobę, która w twoim odczuciu jest atrakcyjna, ale otoczenie, w jakim przebywasz ma zupełnie inne odczucia wobec tej osoby. Jeśli nie podejmujesz kroków, by potwierdzić swoje pierwotne doznania i ulegasz wpływom otoczenia, to opinia zewnętrzna ma dla ciebie autorytarne znaczenie. Lub inaczej. Patrzysz na osobę i masz pozytywne odczucia, ale ktoś inny patrząc na tą samą osobę będzie miał odczucia przeciwne do twoich.
Trudno nam uwierzyć samym sobie skoro powołujemy się na autorytet.

To, co powstaje w umyśle, jest ciągle filtrowane. Składa się na to wiele czynników: moje lęki, życzenia, relacje, przekonania, zwyczaje i uwarunkowania kulturowe. One wybierają to, co jest postrzegane przez nasze zmysły. Nie mam odczuć rzeczywistych, ale reaguję na obrazy, które ugruntowały się w mojej wyobraźni. I tak patrząc na Amerykanina, mogę mieć pozytywne odczucia; inna osoba patrząc na niego może mieć odczucia przeciwne. Czy widzisz konkretnego człowieka, czy jakieś o nim wyobrażenie? Reakcja innych ludzi pozwala stwierdzić, czy reaguję na impuls powstały tu i teraz, czy też na obraz wytworzony uprzednio.
Kiedy czegoś pragniesz, zauważysz wiele rzeczy, których inni nie dostrzegają. Matka może być pogrążona w głębokim śnie, gdy odrzutowce huczą jej nad głową, ale wystarczy westchnienie dziecka, by się obudziła. Dlaczego? Jej uczucia filtrują dźwięki. Coś się dzieje wewnątrz niej. Istnieje pewien rodzaj czujnika, który odpowiada na to, co przeżywamy, i jest to uwarunkowane przeszłością.

Kolejnym zniewoleniem jest przywiązanie. Przywiązując się do rzeczy, osób, miejsc sami poddajemy się cierpieniom. Kiedy partner odchodzi odczuwamy żal, smutek i samotność. Co gorsza nie posiadamy wobec byłego partnera ciepłych uczuć jedynie gorycz, niesmak i chcielibyśmy, by spotkało go podobne nieszczęście.
Nie o to w tym chodzi. Ludzie są wolni i mają takie samo prawo do szczęścia jak my. Uzurpując sobie prawo do własności pozbawiamy siebie jednocześnie odczuwania radości. W momencie kiedy tracimy obiekt przywiązania, te uczucia, które są wbudowane w naszą świadomość pozbawiają nas siły do dalszego budowania budynku, relacji czy poszukiwania nowego miejsca w świecie. Ograbiamy siebie sami z nadziei na lepsze i zdrowsze jutro.

Jakie jest rozwiązanie?




Medytacja jest obserwacją, patrzeniem, spostrzeganiem, zrozumieniem. Prowadzi do nie stawiania pytań i do miłości.
_________________________________________________________________________________
Źródło:

Anthony de Mello – Rozwiązać pęta

wtorek, 30 lipca 2013

Uzdrowienie cierpienia powodowanego przez umysł

Anthony de Mello

"Rozwiązać pęta"

Jak znaleźć wyjście ze zgorzknienia i niespełnienia w życiu? Kiedy czyjeś życie jest niezadowalające, szuka się na to jakiejś rady. Jednakże gdzie jest miłość i szczęście - jak znaleźć drogę, która do nich prowadzi? Do tego nie są potrzebne książki, pisma czy wskazówki zawarte w religii, jak również nie potrzebny jest jakiś guru czy prymitywne rytuały. Wystarczy jedynie twoich pięć zmysłów. Popatrz na swoje ciało i umysł - to wszystko, czego potrzebujesz. W nich odnajdziesz to, co jest potrzebne, razem z uzdolnieniami, których udzielił ci Bóg.

Nasze życie często jest tak biedne, skomplikowane! Brak w nim pokoju i radości, za to pełno trosk, cierpienia. A gdyby nie było cierpienia, byłaby miłość. Jedyna przyczyna, dla której nieustannie nie oddajesz się miłości, leży w tym, że podlegasz cierpieniu. Gdybyś nie cierpiał, kochałbyś. Odnalazłbyś pokój i promieniował wokół siebie miłością i pokojem.
Nasze troski i cierpienia mają swoją przyczynę. Tego odkrycia dokonał Budda. Jego genialność okazała się wtedy, gdy ogłosił, że troski i cierpienia mają określoną przyczynę, a jej poznanie mogłoby je usunąć. Wtedy moglibyśmy uzyskać wolność, nirwanę.

Co zatem jest przyczyną trosk i cierpień? Duchowa aktywność, nasze wytwory myśli. Czasami umysł dochodzi do spokoju i wszystko jest dobrze. Jednak niekiedy zaczyna działać i wówczas tworzy to, co Budda nazywa wytworem myśli. Rozum zaczyna osądzać, oceniać, stawiać różnorodne diagnozy. Zmierza w określonym kierunku, wypowiada opinie na temat osób i zdarzeń. Wynikiem tych osądów i ocen, będących wytworem umysłu, jest to, że cierpimy.

Jeśli umysł niczego nie osądza, nie powoduje cierpienia, nie wzbudza też żadnych innych emocji. Istnieje jedynie czysta radość. Wszyscy w pewnym momencie życia doświadczyliśmy tej radości. Można to nazwać łaską, przypadkiem, szczęściem lub czymkolwiek. Nagle jesteśmy wypełnieni pokojem, umysł nie pracuje i doświadczamy radości i błogości.


Gdy nie rozumiemy, jak pracuje nasz umysł, zaczynamy opierać się jedynie na naszych wyobrażeniach i jesteśmy zdani tylko na jego głos. Nie będziemy polegać na rzeczywistości, lecz na wytworach umysłu. Będziemy uwięzieni w tym, co zostało wymyślone przez umysł, a nie będziemy polegać na rzeczach samych w sobie.

Na przykład idziemy ulicą i słyszymy piękną muzykę. Zachwycamy się nią. Pojawia się wtedy myśl: „Jaka piękna muzyka. Chciałbym ją usłyszeć więcej razy. Kupię sobie magnetofon i kasetę, ponieważ dokładnie tego nagrania potrzebuję. Koniecznie muszę je mieć”. Wszystko to wyobrażenia. Ktoś inny szedłby tą samą drogą, słyszałby tę samą muzykę i byłby nią tak samo zachwycony jak czym innym. Powiedziałby sobie: „Chętnie usłyszałbym tę muzykę ponownie. Jeśli jednak nie mogę kupić sobie magnetofonu, to mogę pozwolić, aby tak piękna muzyka zabrzmiała w moim sercu”.
Które z tych dwóch wytworów umysłu wywołują lęk i wewnętrzny niepokój? Muzyka jest wspaniała, niebiańska, ona cię zachwyca. Jednak ty nie jesteś kształtowany przez muzykę czy magnetofon, ale przez oceny i następstwa, które wytwarza twój umysł.

Jak wyglądają zwyczajne sądy twojego umysłu?
Odczuwałeś już zapewne naciski i słyszałeś taki, mniej więcej, wewnętrzny głos: „Nie powinieneś tego robić; tego nie powinieneś mówić; tego potrzebujesz; zasługujesz na…; ona powinna być bardziej…”? Może również wewnętrzny głos zwrócił ci już kiedyś uwagę na możliwości, wyrażał zaproszenia, bez wywierania nacisków, w sposób wolny, tak że mogłeś sam podjąć decyzję? Czy też słyszysz jeszcze tylko „powinienem” na każdy odruch jakiegoś życzenia? „Powinienem” wyklucza decyzję. Presja społeczna oraz zasady, jak się należy dostosować do norm, są tak wielkie, że wszystko, co pozostaje, to działać zgodnie z własnymi wymaganiami wewnętrznymi.

Czy dostrzegasz zbieżność tych powinności od relacji zachodzących w odległej przeszłości, na przykład w twojej rodzinie? Z tymi reliktami z przeszłości spotkałeś się już dawniej, lecz teraz są niemniej realne. To są wspomnienia z miejsca, skąd przybyłeś, ale one już nie zawierają życia. One nie mają w sobie ani miłości, ani czułości czy przychylności. Są czymś w rodzaju duchowego narkotyku. Czy zauważyłeś, że one przychodząc z innego miejsca i czasu nie są powiązane z twoim „tu” i „teraz”? One nie mają nic do czynienia z twoim „ja”. Owe „powinności” są pojęciami bez odniesienia do aktualnych rzeczywistości i życia. Jak je przezwyciężyć, aby ich świat w końcu przestał nami sterować?

Należy wziąć pod lupę świat wyobrażeń. Co dzieje się wewnątrz nas? Wyobraź sobie człowieka, który nie posiadałby zmysłów wzroku i słuchu i żyłby w świecie, gdzie inni ludzie byliby też pozbawieni wzroku i słuchu. Taka osoba nie mogłaby widzieć i słyszeć. W jakim świecie by żyła?  Czy domyślałaby się, że przedmioty, których dotyka, wącha i szuka po omacku mają jakiś inny wymiar i dostrzegałaby ich obraz? A ty, w jaki sposób żyłbyś, biorąc pod uwagę jedynie interpretacje i „powinności” wywodzące się od autorytetów, a odrzucając swoje pięć zmysłów? Prawdopodobnie nigdy nie byłbyś w stanie uwierzyć własnym zmysłom, zdrowemu rozsądkowi, własnemu „ja”. Przez całe życie szukałbyś dla swoich myśli wyrażanych poglądów i uczuć aprobaty autorytetów. Rzeczywiście, niektóre autorytatywne społeczności nakłaniają swoich członków mówiących, myślących, czujących i działających w odmienny sposób od ustalonego porządku do zmiany stanowiska.

Niektóre religie czynią podobnie.
Dopóki porządek będzie uzależniony od posłuszeństwa i autorytetu, bezpośrednio pod tą cienką bezpieczną powierzchnią będzie istniało głębokie i rozległe ryzyko. Władza wywołuje strach, konformizm i ograniczenia. „Powinności” wynikające z jakiegoś systemu mogą pozbawić osobę jej własnego wdzięku, piękna i miłości.

Nie jesteście sobą i nie byliście sobą od wczesnego dzieciństwa. Z pewnością chcielibyście odkryć, kim rzeczywiście jesteście? Czy macie wystarczającą odwagę, by stać się sobą? To jest pociągające. Możesz pokochać swoje nowe „ja”, jego uczucia, myśli i zachowanie. Nikt nie może cię z góry osądzać i kontrolować. Poprzez akceptację i miłość do siebie samego, poprzez zaufanie do wszystkich swoich uczuć, zacznie się twoje nowe życie we wszystkich jego aspektach. Jest to całkiem osobliwa i specjalna, i szczegółowa akceptacja. Jesteś gotowy?

Lwy puszczy strzeżcie się. Oto nadchodzę! Po wszystkim czym byłem, wreszcie bez lęku.
Mamy pięć zmysłów. Możliwe, iż moglibyśmy mieć jeszcze pięć innych i w rezultacie życie ukazałoby nam rzeczy obecnie niewyobrażalne? Jednak ich nie posiadamy i nasz umysł nie potrafi nawet wyobrazić sobie takich możliwości. Osoba ślepa i głucha od urodzenia nie może zrozumieć, że kwiat, który pachnie i którego dotyka, posiada kolor. Nawet nie będzie mogła sobie wyobrazić, że coś takiego istnieje. Aby żyć prawdziwie i być sobą, potrzebny jest ten specjalny dar odczuwania i myślenia o nieznanym. Kto żyje dla „powinności”, nie ma własnych uczuć, jedynie radość i myśli jakby z drugiej ręki. Jak ci, co potrafią się śmiać jedynie wtedy, gdy ich szef się śmieje. Muszą mieć świadomość „usprawiedliwienia”, zanim się uśmiechną. Aprobata czyni ich uśmiech uprawnionym.

Wielu dorosłych potrzebuje przyzwolenia przed wykonaniem jakiejś najdrobniejszej czynności lub dla wyrażenia tu i tam swojej opinii czy doświadczenia, albo dla zakosztowania odrobiny przyjemności w życiu. Jak dziecko proszą oni o pozwolenia, kiedy walczą o to, by móc osobiście podejmować decyzje, mieć swoje zdanie i własne uczucia.

Przezwyciężenie poddawania się wpływom będzie tak trudne, jak użycie po raz pierwszy pięciu zmysłów. Będziesz się czuł obco i samotnie, kiedy zamiast ulec naciskowi, aby uzyskać pozwolenie, zaufasz samemu sobie. Jednak zadowolenie, którego doświadczysz, będzie trudne do opisania, będzie jakby zmartwychwstaniem do nowego życia.

Poznanie niekiedy nastręcza trudności. Co dostrzegasz patrząc na  życie? Czy twoje zmysły dodają coś nowego do rzeczywistości? Czy zawiera ona coś szczególnego? A może twoje zmysły tworzą coś, co właściwie do niej nie należy? Albo tylko częściowo? Nie wiemy tego. Jak można się upewnić, że postrzegany przeze mnie kolor zielony rzeczywiście istnieje? Załóżmy, że za każdym razem, kiedy ja widzę kolor zielony, ty zobaczysz żółty i tylko nazwiesz go zielonym. Możemy sądzić, że widzimy to samo, ale tak nie jest. Nie wiemy nawet, w jakim stopniu nasza zdolność poznawcza jest odpowiedzialna za to, co widzimy. Jakże byłoby jednak smutno, gdybyśmy jej nie mieli, aby odkryć życie.

Nie wierzymy samym sobie, skoro powołujemy się na autorytet i świadomość. Jak mogę wiedzieć, czy moje uczucia, oparte na osobistej percepcji, rzeczywiście są moje czy też są uczuciami, które zostały wzbudzone przez jakąś wyższą instancję? Wierzysz, że można poprawnie odczuwać? Kto zapewnia temu właściwe kryteria? Jak często myślisz, czujesz i działasz pod wpływem "powinienem"?

Bez wyjścia z płaszczyzn obowiązku nie możesz nawet dotknąć rzeczywistości i nie wiesz, czym ona jest. Za pomocą reguł etykiety i konwencji jedynie dotykasz pojęć i wyobrażeń rzeczywistości. Jeszcze nie poznałeś jej prawdziwego smaku, jeszcze jej nie polubiłeś. "Panie, mogę widzieć!" "Mój Boże, to jest cudowne!"

Jeśli założymy, że nasze zmysły są czysto receptywne, wkrótce staniemy przed problemem, gdyż mają one charakter szczególnie selektywny. Także nasza świadomość jest wybiórcza, dlatego nie ogarniamy rzeczywistości, nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć. Możemy dostrzec jedynie to, co jest jej odzwierciedleniem, wyselekcjonowane wstępnie przez nasz umysł. I tak na przykład nie dostrzegam ciebie, jedynie wyobrażenie, które mam o tobie. To jest przyczyna postrzegania dwóch obrazów. Widzę w tobie rzecz, której inna osoba nie widzi, i odwrotnie. Słowem, bym mógł cię dostrzec, muszę cię w moim umyśle przeciwstawić selektywnemu obrazowi, by mieć jasność: ile rzeczywistości leży u podstaw tego obrazu? Podobny proces zachodzi w twoim umyśle. Czy to jest rzeczywistość?

To, co powstaje w umyśle, jest ciągle filtrowane. Składa się na to wiele czynników: moje lęki, życzenia, relacje, przekonania, zwyczaje i uwarunkowania kulturowe. One wybierają to, co jest postrzegane przez nasze zmysły. Nie mam odczuć rzeczywistych, ale reaguję na obrazy, które ugruntowały się w mojej wyobraźni. I tak patrząc na Amerykanina, mogę mieć pozytywne odczucia; inna osoba patrząc na niego może mieć odczucia przeciwne. Czy widzisz konkretnego człowieka, czy jakieś o nim wyobrażenie? Reakcja innych ludzi pozwala stwierdzić, czy reaguję na impuls powstały tu i teraz, czy też na obraz wytworzony uprzednio.

Kiedy czegoś pragniesz, zauważysz wiele rzeczy, których inni nie dostrzegają. Matka może być pogrążona w głębokim śnie, gdy odrzutowce huczą jej nad głową, ale wystarczy westchnienie dziecka, by się obudziła. Dlaczego? Jej uczucia filtrują dźwięki. Coś się dzieje wewnątrz niej. Istnieje pewien rodzaj czujnika, który odpowiada na to, co przeżywamy, i jest to uwarunkowane przeszłością.

Jeśli ktoś wierzy, że jest gorszy, ciągle będzie zwracał uwagę na to, co potwierdza jego przekonanie. Zawsze staramy się nasze przekonania potwierdzić. Jeśli uważam, że Amerykanie mają najlepsze cechy, będę dostrzegał w nich to, co potwierdza moje przekonania.

W naszym życiu odbieramy zmysłami wiele bodźców, które selekcjonujemy i subiektywizujemy. Co zatem w istocie egzystuje w naszym umyśle? Uzupełniamy nasze wyobrażenia wytworami umysłu i ocenami: "To jest dobre, tamto jest złe, poprawne, błędne". W rzeczywistości dobro i zło nie istnieje zarówno wśród ludzi, jak i w przyrodzie. Istnieje jedynie osąd umysłu nałożony na tę czy inną rzeczywistość.

Jakie to mogą być osądy: która drużyna jest dobra, a która lepsza? Co to jest dobre zwycięstwo, a co złe? Tak naprawdę istnieje jedynie gra i ci, którzy w niej biorą udział. Piłka, którą się rzuca, kopie, podaje. Piłka i gracze przemieszczający się z jednej strony na drugą. Ludzie dodają więc swoje oceny osobiste do tych wydarzeń, często bardziej kibicują strojom drużyny czy swoim pojęciom o niej, niż jej stanom faktycznym. Oklaskują częściej to, co pragną zobaczyć, niż to, co naprawdę obserwują. Czy właśnie to wam potrzebne?

W końcu dochodzi do ostatecznego zamętu, gdyż biega się głupio wokół rzeczy nie wiedząc, kim się jest. Dalej przepuszcza się rzeczywistość przez własne filtry, oceny i pragnienia, miesza się dobro ze złem wbrew rzeczywistości, jakby się dmuchało w balon. Mówi się, że jedne rzeczy są pożądane, inne nie, jedne poprawne, drugie błędne. Tymczasem rzeczy są tym, czym są, niezależnie od tego, czy je rozumiemy, czy nie.


Czym jest świadomość? Jest zdolnością obserwacji, podczas której - filtrując ją - dokonujemy selektywnego oglądu rzeczywistości, a nie jest tylko obrazem, który po tym procesie pozostaje. Najważniejsze, co musimy sobie uświadomić, to:

1. Wiedzieć, że istnieje filtr;
2. Wiedzieć, że kiedy reagujesz, reagujesz na wyobrażenie umysłu, nie na rzeczywistość;
3. Zrozumieć, że wszystko, co ten filtr kształtuje, jest przejściowe, jest w ruchu i ciągle się zmienia. Postępujesz tak, jakby ten filtr był niezmienny, statyczny. A on się ciągle zmienia. Wszystko płynie, rusza się, żyje;
4. Zrozumieć, że wszystko, co istnieje w twoim umyśle, w twoim filtrze, jest nieadekwatne i niewystarczające, ponieważ jest przejściowe;
5. Zrozumieć, że wszystko, co istnieje w filtrze, w umyśle, nie jest tobą, jest pustką twego "ego", że tam są tylko wymyślone przez nas samych projekcje.

"Ja" wymyśliło pojęcie "ego", "samego siebie". Jeśli popatrzę na świat, w swojej głupocie będę przerzucał osobiste "ja" na budynki, miasta, na rzeczywistość. Pokaż mi jakąś rzeczywistość, a będę zdolny dokonać na niej projekcji czegoś z własnego "ego". Pojęcie "moje" jedynie istnieje w mej głowie, ponieważ jeślibym umarł dziś w nocy, nic w tym budynku by się nie zmieniło. Rzeczy są tym, czym są. Nie są moje, twoje czy jego. To jest tylko umowa pomiędzy nami.


Załóżmy, że jakiś budynek jest twój. Twoja własność nie dotyczy właściwie posiadania go. Budynek jest budynkiem. Źródłem wszystkich cierpień jest przywiązanie się, zawładnięcie. Przywiązanie się nie jest niczym więcej niż projekcją mego "ego", "dla mnie" na jakąś rzecz. Przywiązanie następuje z chwilą dokonania projekcji własnego "ja" na coś. Jeśli powoli usuwamy słowo "ja", "moje", "mi" z naszych własności, budynków, ubrań, grupy społecznej, zakonu, ojczyzny, religii, naszego ciała, naszej osobowości, rezultatem jest wyzwolenie, wolność, moksha. Kiedy nie ma "ja", rzeczy są tym, czym są. Pozwalasz, by życie było życiem.


Nauczcie się rozumieć, że wszystko jest przejściowe, niezaspokojone i wolne od "ja". Paradoksalnie na tym polega tajemnicza formuła nieprzemijającego szczęścia. Dostrzegł to Jezus. "Kto jest moją matką, moim bratem, moją siostrą? Nie mam ich." Rzeczywiście istnieje matka, ale pojęcie "mojej matki" jest wytworem mego umysłu. Relacje są funkcją, projekcją umysłu. Nikt nie chce tego dostrzec. Wolimy żyć w świecie przez nas samych stworzonym, przysparzając sobie cierpienia i wywołując emocje, starając się wyjaśnić zamieszanie, które sami powodujemy. To tak, jakby po skaleczeniu się ktoś chciał ukarać siebie następnym skaleczeniem. Nie kończące się zamieszanie.


Nie tylko powiedzenie "to jest moje" stwarza problemy, powoduje je również stwierdzenie "ja jestem taki, owaki i jeszcze inny". Utożsamianie się z "ja" może stwarzać komplikacje, na przykład: "ja jestem dobry", "ja jestem zły", "ja jestem osobą miłą", "ja jestem niecierpliwy". Moje wyobrażenia są inne niż twoje. Twoje wyobrażenia o mnie nie są podobne do moich. Moje projekcje o mnie także nie są prawdziwe. Twoje słowa na temat, kim jestem, nie ukazują tego, kim rzeczywiście jestem. Nawet ja sam nie potrafię wyrazić w słowach tego, kim jestem.


Gdyby nie było "ego", nie byłoby zła. Nie byłoby problemów, gdyby Goańczycy nie mieli kolektywnego "ego". To samo dotyczy Brazylijczyków, Hiszpanów, Indusów, każdego narodu i religii. Wszystkie umowy, etykiety, ograniczenia są inwencją naszego umysłu. Pięćdziesiąt lat temu nie było "ego" muzułmańskiego; przed dwudziestoma wiekami nie było "ego" chrześcijańskiego. To są rzeczy umowne, nie przynależące do rzeczywistości i życia; nie były stworzone przez Boga; zostały uczynione, zdefiniowane, opisane jako pochodne myśli człowieka. Rzeczy są tym, czym są. "Ego" jest wytworem umysłu.


Nasz umysł wytwarza etykiety, przypisuje je jednostkom, mówi, że od tej chwili te czy inne grupy są wydzielone. Potem żądamy od tych ludzi, by ofiarowali swoje życie w obronie wymyślonych przez nas etykiet. Nadajemy tym czynom wyniosłe sformułowania, jak: umarł za ojczyznę. Tak naprawdę ci ludzie umierają za przekonania, za pojęcia, które nie istnieją w rzeczywistości. Obiecuje się im przyszłe i niewidzialne rekompensaty, niemożliwe do osiągnięcia w obecnym życiu, jak: jeśli umrzesz za wiarę, za ojczyznę, za Boga, otrzymasz królestwo wieczne. Świadomość mas, pragnienie pomyślności i akceptacja obiecanek "ego" uwodzą i pociągają bardziej niż życie realne.


Trudna to droga nauczyć się żyć ponownie rzeczywistością, precyzyjnie ją dostrzegać. Niewielu jest wybranych. Dopomóż nam Boże.


Czym wobec tego jest medytacja? Medytacja oznacza obserwowanie tego wszystkiego, co się znajduje w filtrach naszej świadomości. Medytacja oznacza dostrzec, rozpoznać, mieć świadomość, że wszystko jest przejściowe, niezaspokajające i wolne od "ja". Jeden z mistrzów buddyjskich mówi: "Możesz stracić całe życie na rozmyślaniu nad tendencją twego umysłu do przypisywania wszystkim i każdemu etykiety <dobry> lub <zły>".


Zapewniam cię, że już ani minuty nie będziesz się nudził, kiedy zauważysz, jak twój umysł pracuje. On ciągle produkuje oceny: "dobry" i "zły" i przesyła wiadomości jako reakcje na poczynione oceny. "To jest dobre" (osąd) i dlatego słuszne (informacja); "To jest złe, dlatego niepożądane". Taka czynność dokonuje się ciągle. Wspaniale jest dostrzegać, że wszystkie te myśli są w rzeczywistości, stworzone przez twój umysł. "Dobro" i "zło", podobnie jak "coś" jest pożądane lub właśnie pożądane nie jest. Taki scenariusz jest naszym wymysłem. Jest to fascynujące - tak jakbyśmy z najlepszymi graczami komputerowymi świata dyskutowali o grze komputerowej. Mielibyśmy rozrywkę na całe życie, ponieważ moglibyśmy wszystkich naszych pożądliwości i wstrętów nie traktować serio.


Przychylność i odrzucenie, przywiązanie i sprzeciwianie się mojego umysłu wszystkiemu zanieczyszcza serce. "Błogosławieni czystego serca, ponieważ oni Boga oglądać będą". gdy zdołasz oczyścić serce ze wszystkich przywiązań i odrazy, zobaczysz Boga. Religia nie jest sprawą rytuałów czy studiów akademickich. Nie jest również rodzajem kultu ani wykonywaniem dobrych uczynków. Religia to kwestia wyrwania nieczystości z serca. Jest drogą do spotkania z Bogiem. Kto nie ma antypatii i nie jest do niczego przywiązany, tego miłość odradza się i wzrasta. Odnajdziecie się w miłości. w przeciwnym razie będziecie mieć głowę zajętą jedynie byle jakimi obrazami. Żadne przywiązanie, żadna odraza, tylko miłość. Zrozumcie i przyjmujcie z sercem, cokolwiek się zdarzy.


Z punktu widzenia religijnego Bóg czuwa nad wszystkim, spełnia się Jego święta wola bez względu na to, co my czynimy, myślimy. To jest religia. Oczyść swoje serce, usuń skazy, które nazywają się przywiązaniami i odrazą. Przemyśl oceny swojego umysłu dotyczące dobra i zła. Jeśli się on odrodzi, nowy duch zawładnie twoim istnieniem.


Kiedy osiągniesz pustkę, stan niedowartościowania, przestaniesz być jak człowiek. Wtedy idziesz przez życie, stajesz w środku życia i jesteś wypełniony życiem, i nie będzie siły, która mogłaby cię pokonać. To tak, jakby ktoś w powietrze rzucił czarną farbę, nie przylepiłaby się. Powietrze nie będzie z tego czarne! powietrza nie można na czarno pomalować.


Wielki mistrz Hawkin nie pozostawił uczniów, pism, niczego. Mówiło się o nim: "Gdy wchodził do lasu, nie potrącał żadnego liścia, gdy wchodził do wody, nie powstawała żadna fala; on nie niszczył harmonii świata".


Żaden hałas nigdy nie będzie ci przeszkadzał. Nawet ty sam siebie nie zirytujesz. Rzeczy są tym, czym są. Hałas istnieje w twojej głowie, nie w rzeczywistości. Twoje oceny powodują, że staje się on jakąś przeszkodą; kogoś innego nie będzie to irytować, gdyż jego ocena jest inna.


Medytacja nie jest przywiązaniem, identyfikacją czy posiadaniem. To wszystko prowadzi jedynie do cierpienia. Medytacja jest obserwacją, patrzeniem, spostrzeganiem, zrozumieniem. Prowadzi do nie stawiania pytań i do miłości.