Rzeczywistością
dla wielu jest życie według planu: pobudka –> praca –> dom –> życie
rodzinne, rozrywka –> sen i tak w kółko, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu,
rok po roku. Żyjemy zgodnie z tym schematem od dziesięcioleci. Rozwój
cywilizacyjny zagłusza w ludziach ich pierwotne instynkty oferując wygodę i
dobrobyt, by życie stało się łatwiejsze. Owy luksus życia obwarowany normami
prawnymi i społecznymi, okupiony odartą z ludzi wolnością, swobodą i niezależnością
zamydla oczy wyimaginowanym rajem na ziemi odcinając jej mieszkańców od źródła
życia, od korzeni, które stanowi Ziemia dla ludzi.
Warto
przyglądnąć się temu zagadnieniu z różnych perspektyw zaczynając od
najbliższej, czyli tej najbardziej prozaicznej i jakże przeciętnej.
Po
przebudzeniu cywilizowany człowiek wykonuje kilka czynności życiowych, by udać
się do pracy, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Pracujemy i wykonujemy służbowe
obowiązki, oddając życiową energię za wynagrodzenie. Czujemy się wolni i
niezależni, bo dysponujemy środkami, za które możemy kupić dobra, które
stanowią kolejny wytwór cywilizacyjny, by ułatwić życie ludziom na ziemi. W
istocie, człowiek przy obecnym rozwoju cywilizacyjnym żyje łatwo i wygodnie,
przynajmniej w porównaniu z dalszymi przodkami. Każdy ma dom lub mieszkanie, do
którego wchodząc, załóżmy po zmierzchu, robimy pstryk za pomocą kontaktu
elektrycznego i pojawia się jasność. Dzięki elektryczności oglądamy telewizję,
słuchamy radia, gotujemy i wykonujemy całe mnóstwo czynności w domu.
Zmechanizowane środki lokomocji są w posiadaniu większości, dzięki którym
przemieszczamy się z miejsca na miejsce w relatywnie szybkim tempie,
zdecydowanie szybszym niżeli mielibyśmy te odległości pokonać piechotą.
Jedzenie również mamy na wyciągnięcie ręki, bez wysiłku z naszej strony. W
sklepach kupujemy gotowe posiłki do obróbki termicznej, lub z zakupionych
półproduktów przygotowujemy strawę w domu albo udajemy się do restauracji, a
tam przygotowują dla nas to, co zamówimy z menu i podają „pod nos”. Za wszystko
jednak trzeba zapłacić, bo nic nie otrzymujemy za darmo lub na tzw. „piękne
oczy”.
Cywilizacja
to twór, który degraduje człowieka do roli „mrówki-robotnicy”. Ostro
powiedziane? Przy odrobinie wysiłku umysłowego i zmianie punku widzenia tak
właśnie wygląda dziś życie większości ludzi.
Dla
porównania warto przypomnieć sobie, chociażby z kart historii, jak żyli nasi
dziadowie i pradziadowie. Z pewnością ich życie wydaje się współczesnemu
człowiekowi trudne i ciężkie, bo żyli z pracy własnych rąk oddając swoją
energię naturze, czyli uprawiając pola i polując na zwierzynę. Nie posiadali
domów murowanych jak obecnie, nie było elektryczności, a światło nocą dawały
ogniska, przy których gromadzili się wszyscy żyjący w grupie uskuteczniając, dziś
rozumianą, rozrywkę społeczną. Czy to znaczy, że ludzie wtedy byli
nieszczęśliwi? Z całą pewnością byli zdrowsi niż żyjący współcześnie.
Nie było
pieniędzy, nie było etatów, nie było luksusów cywilizacyjnych, a przede
wszystkim nie było depresji, samotności czy frustracji. Nasze zdrowie to koszt
jaki ponosimy za dzisiejsze udogodnienia, za luksus, z którym człowiek tak
bardzo się utożsamia, z którym tak ciężko mu się rozstać. Dobrowolnie zaciąga
się w szeregi wyścigu szczurów, dobrowolnie zakłada sobie „kajdany
cywilizacyjne”, by gromadzić dobra materialne, konkurować o lepsze miejsce w
stadzie, wygryzać konkurencję i zdobywać uznanie społeczne czyli żyć wg
ustalonego prawa i norm społecznych. Jakim kosztem? Kosztem własnego szczęścia,
zdrowia i niejednokrotnie życia.
Pojęcie
chorób cywilizacyjnych, z którym spotyka się dziś każdy człowiek pojawiło się
wraz ze wzrostem cywilizacji. Wszechogarniająca depresja to dolegliwość z jaką
nie borykał się człowiek sprzed lat, bowiem tempo życia przyspieszyło i tym
samym naturalny rytm ludzkiej natury jest zniekształcany przez wytwory
cywilizacyjne. Ludzie są częścią natury czy się to komu podoba, czy nie i
powinni żyć w zgodzie z jej rytmem. Tymczasem wszelkie nienaturalne ingerencje
w porządek natury wywołują anormalne stany we wszelkich organizmach żyjących w
naturze. Nie trzeba być Alfą i Omegą, by zaobserwować galopujące tendencje
cywilizacyjne. Człowiek przestaje być istotą żyjącą, pełnoprawnym elementem w
naturze, ale ważniejsze od człowieka stają się reguły, prawa, ustalane normy i
co za tym stoi, pieniądze czyli wartości materialne. Matrix opanował istoty
żyjące do tego stopnia, że człowiek zapomina o swoich prawach jakie gwarantuje
mu życie w naturze. W ten sposób
powstaje dysharmonia i nierównowaga między człowiekiem a naturą, które prowadzą
do opłakanych w skutkach rezultatów. Matrix ma również antidotum na tą
dolegliwość, a są nimi tabletki i suplementy, bez których ludzie żyjący w
wysoko rozwiniętych krajach nie wyobrażają sobie normalnego życia.
Kolejny wytwór
cywilizacyjny i domena ery Ryb – media, dzięki którym programuje się umysły
ludzi cywilizowanych zgodnie z założeniami systemu lecz niekoniecznie w zgodzie
z ludzką naturą. Za pośrednictwem tego potężnego narzędzia jakim jest
telewizja i przy pomocy przekazów podprogowych, które działają na ludzką
podświadomość programuje się umysły
ludzi cywilizowanych odnośnie ideałów czy potrzeb. Codziennie widzimy jak
powinien żyć człowiek, co powinien jeść, jak się ubierać, jakich partnerów
powinien mieć, co posiadać itd. Tu powstaje jeden z głównych katalizatorów
depresji, a mianowicie frustracja. Nie mamy takiego domu, samochodu czy
partnera, w rzeczywistości dzieci nie są tak baśniowe jak te przedstawione w
reklamie, nie stać mnie, czy nie mam czasu chodzić do wystawnych restauracji
więc jadam w pobliskim barze, albo muszę codziennie gotować dla rodziny etc.
Widząc dzień w dzień ideały emitowane w telewizji odnosimy je do własnego
życia, a jeśli nasze życie nie wygląda równie bajkowo jak w telewizji popadamy
we frustrację, która jest prostą drogą do depresji.
Sami wpędzamy się w ten
młyn cywilizacyjny nie potrafiąc się do tego zdystansować. Nigdzie tego nie
uczą, bo jest to podstawowe i oczywiście tajne narzędzie, które napędza
koniunkturę.
Przeciętny człowiek
bije się z własnymi myślami, ze sobą samym dzięki czemu wywołuje w sobie różne
stany emocjonalne i w konsekwencji chorobowe. Jeśli w końcu udamy się po pomoc do
lekarza niejednokrotnie wychodzimy od niego z poczuciem własnej
beznadziejności, a dodatkowo w zaleceniach mamy przyjmowanie codziennie garści
tabletek, które rzekomo pomogą w usprawnieniu życia. Lekarz to również człowiek,
tyle że z dyplomem, a zwyczajny cywilizowany człowiek traktuje go jak
wyrocznię.
Gdzie jest nasz rozum, nasza mądrość przodków? Poszła w niepamięć
wraz z rozwojem cywilizacji. Jakże znane lecz niestety zapomniane jest powiedzenie: „jeśli sam sobie nie
pomożesz nikt ci nie pomoże”. Spójrzmy na to z szerszej perspektywy, zwróćmy
się po pomoc do natury, do jej mądrości.
W krajach
„Trzeciego Świata” czas płynie spokojnie i zgodnie z naturalnym rytmem. Szeroko
o tychże krajach mówi Wojciech Cejrowski w swoich reportażach z cyklu „Boso
przez świat”. Przedstawia w nich prostych ludzi i ich proste życie w zgodzie z
rytmem natury. Tam nie ma depresji czy frustracji, bo życie jest tam spokojne i
pozbawione wyścigów więc ludzie nie są narażeni na dolegliwości psychiczne.
Jeśli coś zacznie im dolegać, zachorują to udają się do tego, który leczy, nie
lekami, ale naturalnymi miksturami, bądź rytuałami, które wypędzają z chorego
złe moce. Zabobon pomyślicie? Jeśli ktoś jest słaby, jego organizm nie reaguje
na leczenie, to odchodzi. Na tym polega również naturalna selekcja oraz prawo
Kosmosu. Silniejszy przeżywa.
W krajach
wysoko uprzemysłowionych życie jest pozornie prostsze. Pozornie, dlatego że
udoskonalenia ułatwiają ludziom życie codzienne, ale upośledzają ich
umiejętności przetrwania w naturze. W tych krajach człowiek jest albo kapitalistą
albo pracownikiem. Kapitalista generuje zyski a pracownik wykonuje dla
kapitalisty pracę najemną, za którą otrzymuje wynagrodzenie. Wysiłek pracowniczy
jest kupowany za pensję tygodniową lub miesięczną, a wysokość tej pensji
niejednokrotnie jest równoznaczna z kilku procentowym zyskiem pracodawcy.
Pazerni kapitaliści dorabiają się fortuny i wysokich przywilejów, a przy tym pozbawieni
są szacunku dla życia i zdrowia przeciętnego człowieka. Brak jest elementów
pośrednich, dlatego też różnice między ludźmi są bardzo jaskrawe. Bogactwo i ubóstwo
bez tzw. klasy średniej. Jeśli przeciętny człowiek, z grupy elementu pracy
zachoruje, idzie do lekarza po diagnozę i receptę.
Osobiście mam wiele do
powiedzenia na ten temat, bowiem po wypadku komunikacyjnym sama korzystałam z
lekarskiej pomocy. Ku memu ogromnemu zdumieniu darmowa opieka zdrowotna nie
wywiązywała się ze swoich obowiązków, a na dodatek przysparzała mi większych
kłopotów. W mojej sytuacji nastąpiła konieczność skorzystania z prywatnych usług
lekarskich. Te okazały się bardziej skuteczne ale bezlitosne w chwili
rozliczenia. W tym ustroju darmowe leczenie jest mało- albo nie-skuteczne. Niegdyś,
w ustrojach niekapitalistycznych przeciętny i pełnoprawny człowiek mógł
oczekiwać rzetelnej i fachowej pomocy specjalistycznej. Dziś jednak w chwili
niedyspozycji staje się dla systemu zbędny, bezużyteczny czy nawet szkodliwy. Takie
odniosłam wrażenie.
Edukacja
dostosowana jest do potrzeb systemu kapitalistycznego, czyli okrojona wiedza
nie przygotowuje człowieka do przetrwania w krwiożerczym systemie, ale uczy
pracy, posłuszeństwa i zależności od kapitalistów. Nie uczy samodzielnego
podejścia do życia w naturze, ale utrwala różnice między ludźmi oraz słabszych
uświadamia, że urodzili się po to, by pracować dla innych. Oczywiście pozostaje
tu spory margines dla ludzi bardziej ambitnych, którzy kształcą się wysoko, ale
ich uczy się metod zaspokajania potrzeb własnych bez zwracania uwagi na
potrzeby innych i ogółu. Spojrzenie na ten problem z szerszej perspektywy powinno
uświadomić nam budowanie legalnego niewolnictwa w ramach norm i przepisów
prawnych.
Już na
koniec w ramach dygresji. Załóżmy, że któregoś dnia natura spowoduje, że świat,
bądź jego część zostanie pozbawiona prądu bez możliwości złożenia zażalenia do
przedsiębiorstw prądotwórczych, do elektrowni, bo ich po prostu nie będzie,
znikną jak bańka mydlana. Co wtedy? Sklepy zamknięte, bo wszystko działa
przecież na prąd, w mieszkaniu czy restauracji gotuje się również na
urządzeniach elektrycznych, nie będzie telewizji, radia, komputerów ani nie
będzie można skorzystać z bankomatu, nie będzie wody i gazu po prostu nie
będzie niczego. I co wtedy? Jak przygotowywani jesteśmy do takich sytuacji w
życiu? Założenia kapitalizmu, polityki pieniężnej i innych hierarchii są
nieskończone. Ale żaden człowiek z naturą nie wygrał. Co wtedy? Czym, w obliczu
kataklizmu, będą dla nas te wszystkie dobra materialne, których zdobywanie i
gromadzenie pozbawia nas własnego człowieczeństwa i naturalnych umiejętności? A
stoimy przed wizją ogólnoświatowego kryzysu finansowego. Wystarczy tylko
kryzys, by zniewolić ludzi.

Ludzie
żyjący w krajach „trzeciego świata” będą sobie żyli tak, jak do tej pory,
ponieważ umiejętności przetrwania w naturze przekazywane są tam z pokolenia na
pokolenie. Ich ogólnoświatowy kryzys finansowy, czy przemysłowy nie dotknie tak
boleśnie jak ludzi z krajów wysoko uprzemysłowionych. Ludzie „trzeciego świata”
są przywiązani do ziemi i jej dobrodziejstw, współpracują w grupie dla dobra
ogółu, a ich bogactwo nie jest materialne lecz duchowe.