poniedziałek, 15 maja 2017

Człowiek człowiekowi wilkiem

Wiosna zagościła na dobre w naszej szerokości geograficznej. Skończyły się już groźne dla plonów przymrozki, które poczyniły spore szkody w uprawie wielu owoców i warzyw. W oczywisty sposób przełoży się to na cenę produktów dostępnych w sklepach. Ale nie o cenach będę tutaj pisać, staram się jedynie patrzeć na ten problem z wyższej perspektywy. Natura usiłuje skomunikować nas z prawem wyższym od ziemskiego, ale zaślepieni matrixem jesteśmy głusi na jej podszepty. A to w swoisty sposób odbije się na „szczęśliwym życiu” na tym rajskim skrawku kosmosu jakim jest ziemia dla istot żywych, między innymi człowieka. Wybór należy do nas, o czym pisałam już niejednokrotnie na łamach tego bloga.


Człowiek nauczył się tylko brać z natury niczego w zamian nie dając. Tak bardzo umiłowaliśmy życie w matrixie, który skutecznie oddala nas od natury. Zapomnieliśmy o utrzymywaniu równowagi, dzięki której istnieje Uniwersum. Zapomnieliśmy, że najważniejszym prawem jest wyższe prawo, prawo natury, tymczasem jest ono pomijane przez człowieka zaślepionego władzą i chęcią posiadania. Ziemia nie należy do garstki ludzi, ale do wszystkich istot na niej żyjących.
Sprywatyzowano nawet planetę Ziemia, bowiem by mieszkać i uprawiać kawałek gruntu trzeba za to najpierw zapłacić. Najzabawniejsze jest to, że większość cywilizowanych ludzi uważa ten proceder za oczywisty. Hmmm… zastanawiające.


Znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że dzięki władzy, dzięki prawu panuje względny porządek na ziemi. W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć o obecnym chaosie związanym z wojną religijną, z migracjami ludzi oraz o konfliktach przemysłowych, energetycznych czy politycznych, które wywołują zbrojenia nuklearne. Tak w dzisiejszej dobie rozumiany jest porządek. Wg mojej opinii niczym nie różni się stan obecny od stanu wojny. Ofiary w ludziach, najczęściej tych niewinnych są niemal takie same biorąc pod uwagę skalę problemu. Obecnego stanu rzeczy nie nazwałabym rajem na ziemi, ale raczej chytrą manipulacją mającą na celu zniewolenie i unicestwienie części populacji.

Polityka, wielka polityka
Mali ludzie nią manipulują
Robią wojny gdy im się podoba
I wokoło wszystkich okłamują

Politycy swoje mózgi
Wytężają już od wielu lat
Myślą dniami i nocami
Jakby unicestwić cały świat

W polityce jakby dla zabawy
Jeden chce drugiego wciąż wyprzedzić
Robią bomby żeby się zastraszyć
Umierać przez to będą ich dzieci

Politycy co dzień się strzelają
Nam spokojnie każą na to patrzeć
A tam co dzień ludzi zabijają
Wszystkim nam przyjdzie za to zapłacić


Pozwoliłam sobie zacytować treść utworu Polityka grupy Defekt muzgó, który krótko i dobitnie opisuje dzisiejszy chaos na świecie. Władza wypacza wrażliwość, altruizm i empatię ale umacnia cechy o niskich wibracjach, które pozbawiają człowieczeństwa.


Obecnie władza to nie tylko polityka. Odnoszę wrażenie, że ta choroba dotknęła znaczną część ludzi.

Jakiś czas temu usłyszałam w radio wypowiedź jednego specjalisty, który słusznie zauważył, że w polskich urzędach petentów traktuje się jak oszustów i kłamców. Niestety nie sposób mi się z tym nie zgodzić, ponieważ sama niegdyś miałam wątpliwą przyjemność doświadczyć podobnego w urzędzie skarbowym. Nie jestem typem ofiary i sypnęłam pani paragrafem dzięki czemu pani szybciutko zorientowała się, że nie „urwałam się z choinki” i w tym momencie zaczęła ze mą rozmawiać zupełnie inaczej, grzecznie i uprzejmie. Od tego momentu nie miałam już podobnych sytuacji w tymże urzędzie. Pamiętam, że pomyślałam wtedy o ludziach, którzy nie są zorientowani w przepisach i ich urzędnicy traktują jak zło konieczne. Niejednokrotnie znajomi prosili mnie o przysługę w załatwieniu sprawy urzędowej, bo sami nie byliby w stanie załatwić sprawy bez zbędnego szargania nerwów i mętliku w głowie.

Urzędnicy czują się jakby mieli władzę nad petentami i traktują ich z góry. Tymczasem to nie my (petenci) jesteśmy dla urzędów, ale urzędy są dla petentów, ponieważ wynagrodzenia urzędników opłacane są z budżetu państwa, a budżet państwa zasilany jest z naszych podatków. Współpraca między petentem a urzędem powinna przebiegać w pokojowej atmosferze jednak często dla przeciętnego człowieka załatwienie sprawy w urzędzie jest równoznaczne z katorgą. Dlaczego tak jest? Nasuwa mi się jedno stwierdzenie, że każdy sądzi według siebie. Jak dla mnie w tym miejscu nic dodać, nic ująć.

Twarze gładko ogolone
ręce czyste i pachnące
myśli brudne i cuchnące


Biurokracja zabija współpracę w relacji urząd – petent. Urzędowy język jest bełkotem zadufanych urzędników dla przeciętnego obywatela w związku z tym brak wiary ze strony instytucji państwowych jest głęboko zastanawiająca. Posądzanie uczciwego i szczerego człowieka o oszustwo lub kłamstwo jest oczywistym sygnałem na brak uczciwości i szczerości po stronie oskarżającego. Uczciwemu i szczeremu nigdy nie przyszłoby do głowy posądzać kogoś o oszustwo i kłamstwo, ponieważ obce mu są takie czyny.


Prawodawcy ustalają prawo a jednostki samorządowe, notabene wynagradzane z budżetu państwa, powstały by stać na straży respektowania prawa przez obywateli. Mam jednak wrażenie i niewątpliwą pewność, że jednostki samorządowe ustalają ciche i niepisane prawo do ucisku obywateli wykorzystując nieznajomość prawa przez przeciętnego człowieka.

Mówi się, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Od siebie dodam również, że nieznajomość prawa nie gwarantuje otrzymania tego co się w świetle prawa obywatelowi należy. To nie jest uczciwe.

Urzędnicy to również ludzie. Ludzki urzędnik jest dziś szalenie deficytowy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz