piątek, 21 kwietnia 2017

Duchowość

Anthony de Mello

"Rozwiązać pęta"




Duchowość, życie duchowe oznacza być przebudzonym, wolnym od iluzji. Duchowość oznacza nigdy nie być zdanym na samowolę określonych zdarzeń, rzeczy czy osób. Duchowość to odnalezienie kopalni diamentów wewnątrz siebie. Religia powinna cię do tego prowadzić. "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na duszy szkodę poniósł?" (Mt 16, 26). Wyobraź sobie co czujesz patrząc na zachód słońca nad morzem czy wschodzący księżyc za drzewami? Porównaj to z uczuciem, którego doznałeś będąc docenionym, oklaskiwanym, chwalonym. Pierwszy rodzaj uczucia ja nazywam uczuciem duszy, drugi zaś uczuciem światowym.

Pomyśl o uczuciach jakich doznajesz, kiedy zwyciężasz w biegu lub w dyskusji, kiedy dochodzisz do celu, odnosisz sukces, wygrałeś zakład czy w jakiejś grze. Czy wyczuwasz różnicę pomiędzy tymi świeckimi uczuciami a uczuciami duchowymi, które kogoś przepełniają, gdy coś robi, coś kocha, kiedy pogrążony jest w swoim hobby, gdy czytasz książkę lub oglądasz film. To są uczucia duszy.

I jeszcze jedno porównanie: przypomnij sobie, jak się czułeś, kiedy miałeś władzę, byłeś szefem, gdy wszyscy na ciebie patrzyli i wykonywali to, czego sobie życzyłeś. Jakie to były uczucia? Uczucia doczesne! Porównaj to z uczuciami zaufania, wspólnoty, solidarności, kiedy siedzisz z przyjaciółmi, bawicie się, śmiejecie. Są to uczucia duchowe.

Uczucia światowe, doczesne nie są naturalne. Wymyśliło je moje i twoje społeczeństwo, by nam dokuczyć i nas kontrolować. Nie prowadzą do prawdziwego szczęścia, jedynie podniecają, sprawiają wrażenie pustki i wzbudzają lęk.

Pomyśl o własnym życiu. Czy jest choć jeden dzień, w którym świadomie czy nieświadomie, nie zwracasz uwagi na to, co inni myślą, czują lub mówią o tobie? Twoje kroki są kontrolowane; tańczysz w rytm pogwizdywania innych. Rozejrzyj się wokoło. Popatrz czy znajdziesz kogoś, kto będzie wyzwolony z tych uczuć.

Uczucia doczesne! W każdym miejscu znajdziesz osoby przywiązane do uczuć, żyjące pustką. Zdobyli świat, ale stracili duszę.

Pewna grupa turystów przejeżdżała wśród olśniewających krajobrazów. Ale zasłony w pociągu były zaciągnięte, tak że nie widzieli, co było na zewnątrz. Wszyscy byli zajęci dyskusją, komu przysługuje miejsce najbardziej honorowe, kto zostanie doceniony, kto jest lepszy, kto ładniejszy, zdolniejszy. Tak było do końca podróży. Jeśli to zrozumiecie, będziecie wolni, wiecie, czym jest duchowość.

Wówczas odkryjecie, czym jest rzeczywistość, kim jest Bóg, ponieważ uwolnicie się od jednej z największych iluzji: iluzji, że potrzebna nam jest aprobata, że koniecznie musimy być doceniani, lubiani, mieć osiągnięcia, posiadać prestiż, honor, władzę i popularność. Istnieje tylko jedna potrzeba! Tą potrzebą jest miłość. Kiedy ktoś to odkryje, jest wolny. Wtedy mianowicie, gdy życie stanie się modlitwą... gdy duchowość, życie duchowe obejmie również nasze czyny.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Wyzwolenie

Anthony de Mello

"Rozwiązać pęta"


Pomyślcie o małym dziecku. Dano mu do spróbowania narkotyk. Kiedy dorośnie, całe jego ciało domaga się natarczywie narkotyku. Życie bez niego powoduje ból tak wielki, iż wydaje się, że lepiej byłoby umrzeć.

Ty i ja jesteśmy podobni do tego dziecka, jesteśmy uzależnienie od narkotyku. Nazywa się on: "aprobata", "uznanie", "sukces", "akceptacja", "popularność". Jeśli zażyłeś ów narkotyk, społeczeństwo może cię kontrolować, stajesz się robotem.

Chcesz zobaczyć, w jaki sposób ludzie stają się robotami? Posłuchaj: "O, jak dobrze wyglądasz!" I już robot napełnia dumą pierś. Naciskam guzik "uznanie" i już jest on w siódmym niebie. Dalej naciskam inny guzik: "krytyka", a on złamany leży na ziemi. To właśnie oznacza całkowite poddanie się kontroli. Jesteśmy wszyscy tym dotknięci. Tak łatwo nas kontrolować. A gdy kontroli zabraknie, jesteśmy przerażeni, boimy się popełniać błędy, obawiamy się, że inni będą się z nas śmiali.

Podczas wizyty u przyjaciół widziałem trzyletnią dziewczynkę wchodzącą do jadalni, całą wystrojoną. Biliśmy akurat brawo, ale ona myślała, że się z niej śmiejemy, i uciekła. Jej mama musiała po nią pójść, ale dziewczynka nie chciała wrócić, szamotała się. Myślała, że śmieliśmy się z niej. Pomyślałem sobie, że ma ona zaledwie trzy lata, a już zrobiliśmy z niej małpeczkę. Ktoś ją tego nauczył. Kiedy zaklaszczemy, ona powinna czuć się dobrze. A kiedy zrobimy "a fe!" ona powinna poczuć się źle. Kiedy raz spróbowała tego narkotyku, już się od niego nie uwolni.

Czy uważacie, że Jezus Chrystus dał się kontrolować przez to, co inni o Nim myśleli lub mówili? Kto jest przebudzony, nie potrzebuje takiego narkotyku.

Kiedy popełnisz jakiś błąd lub zostaniesz odrzucony, czujesz okropną pustkę. W tej samotności, czołgasz się po ziemi i błagasz o narkotyk zwany "dodaniem odwagi" lub "akceptacją" i nadal jesteś pod kontrolą. Jak z tego wyjść? Konsekwencją zażycia tego narkotyku jest utrata zdolności kochania. Wiesz dlaczego? Ponieważ nie potrafisz już dostrzegać ludzi. Rejestrujesz tylko, czy oni cię akceptują, czy odnoszą się z aprobatą do ciebie. Rozróżniasz ludzi według kategorii: niebezpieczny lub pożądany dla twojego narkotyku.
Pomyśl o politykach. Politycy często w ogóle nie dostrzegają ludzi. Oni widzą oddane głosy wyborcze i jeśli nie stanowisz dla nich poparcia albo zagrożenia na drodze uzyskania głosów, nawet cię nie zauważą. Podobnie ludzie interesu widzą jedynie pieniądze, a nie dostrzegają osób.

Będąc pod wpływem tego narkotyku nie jesteśmy inni. Jak można coś kochać, czego się nawet nie widzi? Czy chciałbyś się uwolnić od tego narkotyku? Musisz usunąć te macki na zewnątrz swojego organizmu. One weszły już w twoje kości. To jest ta kontrola, którą społeczeństwo nad tobą sprawuje. Jeśli znalazłeś się w tym położeniu, musisz się z niego wydobyć, obojętnie jak. Wtedy będziesz na tym świecie, ale nie będziesz już z tego świata. Jest to bardzo trudne. To tak, jakby wymagać od osoby uzależnionej: "Spożywaj dobre i pożywne jedzenie, świeżą wodę z górskiego potoku i zażywaj przyjemnego porannego powietrza! Niech narkotyk pozostanie narkotykiem!" Ona nawet nie rozumie, o czym ty mówisz, ponieważ bez narkotyku nie może żyć.

W jaki sposób wyjść z tego? Trzeba przezwyciężyć strach. Musisz zrozumieć, dlaczego nie umiesz żyć bez ludzkiej akceptacji. Chcesz kochać ludzi? Umrzyj dla nich. Umrzyj dla twoich zależności od innych. Zrozum, co narkotyk z ciebie zrobił!
Bądź dla siebie cierpliwy. Nazwij narkotyk po imieniu, to sztuczny środek podniecający. Chcesz rzeczywiście polubić życie? Zakosztuj zmysłów, twojego ducha. Doceń swoją pracę, przyrodę, pojedź w góry i podziwiaj lasy, jasną, gwiaździstą noc. Unikaj wielkich tłumów. Naucz się być sam. W samotności narodzi się miłość. Droga do kraju miłości prowadzi przez kraj śmierci. Zrozumiesz, że twoje serce zaprowadziło cię na bezkresną pustynię. Na początku będziesz się czuł samotny. Nie jesteś przyzwyczajony do tego, aby lubić innych bez uzależnienia się od nich.

Na końcu tego procesu dostrzeżesz jego efekty. Wtedy zobaczysz, że pustka nagle przekształci się w miłość. Twoje serce przepełnione będzie muzyką. Nastanie trwała wiosna. daj swemu sercu odpowiednie pożywienie. Nazwij narkotyk po imieniu i bądź cierpliwy. Postępuj tak, jak postępowałbyś z osobą uzależnioną. Jak potężna będzie wówczas modlitwa.
Pomyśl o kimś, czyjej aprobaty potrzebujesz, czyja aprobata zrobiłaby ci dobrze. Staraj się zrozumieć, jak w stosunku do tej osoby straciłeś swoją wolność. Pomyśl o kimś, kogo potrzebujesz, aby złagodzić ból twojej samotności. Zrozum, że utraciłeś wolność wobec tej osoby. Nie jesteś wolny! Nie odważasz się być sobą!

Nigdy więcej nie musisz wywierać na nikim wrażenia. Czujesz się nieskrepowany w świecie, niczego od nikogo więcej nie pragniesz, nic nie potrzebujesz. Kiedy twoje życzenia nie zostaną spełnione, nie będziesz przez to nieszczęśliwy.

Kiedy już nie musisz bronić się przed nikim, nie czujesz się już zmuszony do usprawiedliwiania się czy tłumaczenia. Nie musisz wywierać na nikim wrażenia. Nie przejmujesz się tym, co inni mówią, co myślą. Nic cię to nie obchodzi, nie dotyczy ciebie. Wtedy będzie rosła miłość, ale jedynie w takich warunkach.

Dopóki cię potrzebuję, nie mogę cię kochać.
"Jakie zasługi będziecie mieli, jeśli będziecie pozdrawiać jedynie tych, którzy was podziwiają? I jeśli będziecie kochać tych, którzy was kochają? Macie być miłością doskonałą, jak Ojciec wasz niebieski jest miłością doskonałą. Ponieważ On sprawia, że słońce świeci nad dobrymi i złymi, a deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych."


poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Życie

Anthony de Mello

"Rozwiązać pęta"





Pewnego dnia, gdy Budda siedział otoczony uczniami, pojawił się pewien starzec i powiedział: "Ile lat chcesz żyć? Poproś o milion lat, a będą ci dane!"
Budda odpowiedział bez wahania: "Osiem lat!"
Kiedy starzec zniknął, jego uczniowie, zawiedzeni, zaprotestowali: "Mistrzu, dlaczego nie poprosiłeś o milion lat? Pomyśl o dobru, które mógłbyś wyświadczyć setkom pokoleń!"
Na to Budda odpowiedział im z uśmiechem: "Jeśli żyłbym milion lat, ludzie byliby zainteresowani bardziej przedłużeniem swego życia, niż poszukiwaniem mądrości".

Czy rozumiecie, co Budda chciał przez tę myśl wyrazić? Pragnął podkreślić, że ludzie byliby bardziej zainteresowani przeżyciem, niż polepszaniem jakości swego istnienia. Jakież to prawdziwe! jak niewielu zużywa czas i energię, aby ulepszyć jakość swojej egzystencji. Można umrzeć nie przeżywszy swego człowieczeństwa. Wielu ludziom wydaje się, że żyją, ponieważ oddychają, jedzą, rozmawiają, chodzą z miejsca na miejsce. Oczywiście nie są oni martwi. Lecz czy na pewno żyją? Ani nie żyją, ani nie są rzeczywiście umarli. Co oznacza być rzeczywiście żywym? Trzy rzeczy: być sobą, być teraz i być tutaj.

"Żyć" oznacza być sobą. W miarę jak jesteś sobą, żyjesz. Możesz zapytać: "Czyż nie jestem sobą? Kim byłbym, gdybym nie był sobą?" Bardzo możliwe, że nie jesteś sobą, ale że jesteś marionetką.
Przyjrzyjmy się, że masz psa. Wszczepiamy mu odbiornik elektryczny do mózgu i wysyłamy na drugą stronę świata, na przykład do Chin. Z naszego miejsca pobytu wysyłamy do niego sygnały. Rozkazujemy: "Wstań!" Pies się podnosi. "Siad!" Pies siada. "Leżeć!" Pies się kładzie. Wszyscy byliby zdziwieni, co się z tym psem dzieje. Ty wiesz co: poddany jest zdalnej kontroli. Ten przykład jest stosownym obrazem sytuacji, w jakiej znajdują się miliony ludzi.

Wiele ludzi przychodzi prosząc o poradę odnoszącą się do ich problemów duchowych czy materialnych. Często zadaję sobie później pytanie: "Na czyj głos reagują te osoby? Na jaki głos z przeszłości?" Przy czym spotykam wielu ludzi osobliwych, przygnębionych, przesiąkniętych uprzedzeniami.

Einstein powiedział kiedyś, że łatwiej jest rozbić atom niż rozmaite uprzedzenia. Wiele ludzi nie jest sobą, ale są w jakiś sposób kontrolowani. Co z tego wynika? Stają się marionetkami, zachowują się, czują się i postępują mechanicznie. Pozbawieni są żywych uczuć i zachowań, nic o tym nie wiedząc. Reagują na głosy z przeszłości, na doświadczenia, które miały na nich wpływ i kontrolują ich. Dlatego nie są wolni, nie są żywi. Oto tu tkwi największa przeszkoda w życiu duchowym.

"Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki... nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14, 26). Ludzie byli zgorszeni Jezusem. Co jednak chciał on powiedzieć? 
Z pewnością nie to, że mamy nienawidzić naszych rodziców. Musimy ich kochać, podobnie jak kochamy wszystkich ludzi. Ojciec i matka, o których mówi Jezus, to raczej pojęcia ojca i matki, które mamy zakodowane w naszym umyśle i które kontrolują nasze zachowania. Od nich musimy się uwolnić, od nich musimy się oderwać. Kiedy przestaniemy egzystować mechanicznie, przestaniemy być marionetkami. Jak możemy prowadzić życie duchowe nie będąc prawdziwie żywymi? W jaki sposób możemy być uczniami Jezusa, jeżeli funkcjonujemy mechanicznie jak marionetki?
I tu tkwi zasadnicze pytanie: Jak można przestać żyć mechanicznie? Istnieje jedno ćwiczenie, które może nam w tym pomóc. Pozornie wygląda na łatwe, ale takie nie jest. Jeśli jednak przebrniesz przez nie, dostrzeżesz jego skutki.
Ćwiczenie jest następujące: pomyśl o jakimś wydarzeniu z niedalekiej przeszłości. O czymś, co wydarzyło się wczoraj lub w ubiegłym tygodniu. Nie unikaj wydarzeń nieprzyjemnych. Jeśli ono jest nieprzyjemne, nawet lepiej. Ustal jak reagujesz na te wspomnienia. Z jak silnymi emocjami są one powiązane? Jaki jest twój stosunek i twoja postawa wobec tego wydarzenia? Obserwuj siebie i zapytaj, na czyj głos reagujesz. Miej odwagę zapytać: "Czy ta reakcja nie jest podyktowana doświadczeniem kogoś innego we mnie? Ktoś z przeszłości, kto się we mnie usadowił? Może to nie ja jestem w pełni podmiotem tego zachowania, ale dyktowane jest ono przez tę osobę?"

To ćwiczenie nie trwa długo, najdłużej minutę. Jeśli chcesz osiągnąć korzystne efekty, musisz przedłużyć to ćwiczenie i obserwować różne wydarzenia dnia. Przypatrz się twemu zachowaniu. Popatrz, nie osądzaj, nie potępiaj, nie potwierdzaj, bądź bezstronnym obserwatorem. Nie musisz nawet stawiać sobie proponowanych pytań. Jeśli cię to rozprasza, nie stawiaj pytań. Tylko obserwuj. Mechanizm zniknie, życie zacznie powracać i dostrzeżesz wyraźną zmianę.


Znam wyjątkowego, sparaliżowanego człowieka. Powiedział mi on: "Ojcze, zacząłem naprawdę żyć dopiero, kiedy zostałem sparaliżowany. Po raz pierwszy w życiu miałem czas, by przyjrzeć się samemu sobie, popatrzeć na moje życie, na moje związki z innymi ludźmi i na moje myśli. Moje życie stało się o wiele głębsze, bogatsze i o wiele atrakcyjniejsze niż przedtem". Czyż nie jest to godne uwagi, że osoba sparaliżowana odnalazła życie i że tyle osób sprawnych i poruszających się bez ograniczeń nie znajduje go, ponieważ są  sparaliżowani w swoim wnętrzu?


Brak czasu jest wielką przeszkodą! Wszyscy mi mówią, że nie mają czasu. Słyszę na przykład: "Gdzie znajdę czas, by to zrobić?" Dobrze, na co tracisz swój czas? Na podtrzymywanie tego mechanicznego istnienia? To przypomina złodzieja, który mówi: "Pieniądze albo życie!" A okradana osoba odpowiada: "Dobrze, lepiej odbierz mi życie, bo pieniędzy potrzebuję na starość". Jeśli uważacie, że to śmieszne, pomyślicie o ludziach, którzy mówią: "Lepiej niech mi odbiorą życie, ponieważ potrzebuję czasu na codzienne utrzymanie mego życia". Komiczne, a wręcz tragiczne.


Obserwujcie co dzień swoje reakcje na każde wydarzenie, na wasze przekonania! Przyjrzyjcie się im! Czy jesteście gotowi, by zakwestionować własne przekonania? Jeśli nie, to jesteście pełni uprzedzeń i reagujecie mechanicznie.


Przypominam sobie historię inteligentnego młodego rabina, który był następcą swego równie inteligentnego ojca, także rabina. Powiedziano mu: "Rabinie jesteś całkowicie odmienny od swojego ojca!" Zaśmiał się: "Jestem dokładnie taki sam, jak mój ojciec! Mój ojciec nie naśladował nikogo i ja tego też nie robię. On nie był niczyją kopią, ja też nią nie jestem". To właśnie oznacza być żywym, być unikalnym, uwolnić się od głosów innych osób wewnątrz, przymuszających nas do takiego czy innego zachowania, uwolnić się od zdalnego kierowania. Zdołasz osiągnąć to poprzez codzienną obserwację siebie.



Drugą rzeczą, której potrzebujesz, by istnieć jest życie obecną chwilą. Co to oznacza? Na pierwszym miejscu oznacza zrozumienie czegoś, co niewiele osób pojmuje. Zrozumienie, że przeszłość jest nierealna, że przyszłość jest również nierealna i że trwanie w przeszłości lub w przyszłości oznacza skazanie siebie na śmierć. Zdaję sobie sprawę, że w przeszłości wydarzyły się wspaniałe rzeczy, że jest ona pouczająca, że wywarła na nas wpływ, że nas ukształtowała itp. Wspaniale! Jednak ona nie jest rzeczywistością!

Musimy planować przyszłość. Faktycznie, gdybyście nie planowali przyszłości, najprawdopodobniej nie słuchalibyście mnie teraz. Jednak przyszłość nie istnieje, jest pojęciem w naszej głowie. Dopóki będziesz żył w przyszłości lub w przeszłości, nie będziesz znajdował się w chwili obecnej i nie będziesz tutaj.


Pewna rodzina wybiera się na trzydniowy pobyt do Szwajcarii. Miesiącami planują urlop, a kiedy docierają na miejsce, tracą większość czasu na planowanie drogi powrotnej. Zamiast podziwiać olśniewające widoki, zamiast oddychać świeżym górskim powietrzem, fotografują miejsca, w których byli, by je pokazać przyjaciołom. Przebywali w Szwajcarii fizycznie, lecz w rzeczywistości nie znajdowali się tam, byli gdzie indziej. Przykład nierealnego urlopu, nierealnego życia.


Żyjemy w kulcie przyszłości, kulcie jutra. Jutro będę szczęśliwy; jutro będę żył. Jak tylko dostanę się do liceum, będę żył; kiedy będę na uniwersytecie, będę żył. A kiedy dostaniesz się na uniwersytet, powiesz: "Kiedy się ożenię, będę żył". Później, po ślubie: "Dobrze, kiedy podrosną dzieci, będę żył". Kiedy dzieci podrosną nie będziesz już wiedział, co to znaczy życie! Prawdopodobnie umrzesz nie doświadczając życia.


Czy jesteście gotowi, by przeżyć szok? Zbadajcie swoje życie. Przypatrzcie się wszystkim waszym myślom, a zobaczycie, jak często obracacie się w przeszłości lub przyszłości. Przekonacie się, jak rzadko żyjecie w chwili obecnej. Uświadomienie sobie tego może być szokiem. Przyjmijmy sytuację, w której obierasz pomarańczę do zjedzenia. Wiesz, co może się zdarzyć, jeśli podczas tej czynności cały twój umysł będzie skupiony na przyszłym jedzeniu pomarańczy? W rzeczywistości nie będziesz jej obierał, a podczas jedzenia nie będziesz w stanie delektować się nią, ponieważ będziesz już w jakimś innym miejscu.


Pewien stary i mądry flisak przewoził pielgrzymów do sanktuarium. Pewnego dnia któryś z pielgrzymów zadał mu pytanie: "Byłeś już tam, w sanktuarium?" "Nie, odpowiedział flisak, jeszcze nie, bo nie odkryłem wszystkiego, co rzeka ma mi do ofiarowania. W tej rzece spotykam mądrość, spotykam spokój, spotykam Boga".

Ale pielgrzymi nawet nie zauważyli rzeki. Myślami byli skupieni na sanktuarium. To sprawiło, że nie mogli dostrzec rzeki.

Czyż nie jest to podobne do historii naszego życia? Choćby wtedy, gdy bierzemy do ręki filiżankę, aby wypić kawę a myślami swoimi jesteśmy gdzie indziej. W rzeczywistości nie pijemy kawy, jeśli nasza świadomość jest nieobecna podczas tej czynności. I jest to tragiczne. W ten sposób tracimy życie!


Jak to uzdrowić? Pewna legenda mówi, że Budda podróżował po całym kraju w poszukiwaniu oświecenia. Dotarł do największych mistrzów swoich czasów, praktykował wszystkie dostępne systemy dyscypliny i duchowości, ale jednak nie doszedł do oświecenia. W końcu zaniechał poszukiwań. Zrezygnowany usiadł pod figowcem i nagle został oświecony. Wiele lat później uczniowie zapytali: "Mistrzu, opowiedz nam tajemnicę oświecenia. Jak ją osiągnąłeś?" Nie ma żadnej tajemnicy, nie ma techniki. Starał się to wytłumaczyć. Ale uczniowie chcieli poznać metodę. Wtedy budda - ja go sobie wyobrażam przymrużającego oczy - powiedział: "Dobrze, nauczę was pewnej metody. Kiedy będziecie wdychać, bądźcie świadomi, że wdychacie. A kiedy będziecie wydychać, bądźcie świadomi, że wydychacie.

Czyż nie jest to wspaniałe? Nie wygląda na bardzo uduchowione. Ale wiecie, jaki był jego zamiar? Chciał, by uczniowie żyli teraźniejszością, dniem dzisiejszym! On wiedział, ponieważ był oświecony, że Bóg nie jest jutrem, Bóg jest "teraz". Życie nie jest jutrem, jest "teraz". Może ono nastąpić, jeśli wejdziesz w teraźniejszość. tak. Wówczas ono nastąpi.

Wspomniane ćwiczenie jest bardzo podobne do wcześniejszego, mającego na celu osiągnięcie pokoju, pamiętacie? "Czyńcie tylko jedną rzecz jednocześnie i w swoim wnętrzu słowami ją werbalizujcie, wyrażajcie, co teraz czynicie." Jest to bardzo dobre ćwiczenie na umieszczenie się w teraźniejszości życia, w chwili obecnej. To jest druga rzecz potrzebna, by w sposób żywy żyć, by być sobą i trwać w teraźniejszości.



Przypatrzmy się teraz trzeciej postawie: być tutaj. Chcemy przez to powiedzieć, że trzeba pozostawić wyobrażenia umysłu i powrócić do ich znaczenia. Wyjść z abstrakcji i wejść w doświadczenie.

Istnieje historia o żołnierzu amerykańskim biorącym udział w wojnie wietnamskiej. W dniu Dziękczynienia tęsknił bardzo za domem. Pewne małżeństwo, które mieszkało wiele lat w Stanach Zjednoczonych, zaprosiło go tego dnia na kolację. Kiedy przyszedł do nich, zaskoczony i z radością, dostrzegł, że przygotowano indyka, jego ulubione danie. Poczuł się wspaniale, ale zaraz na początku posiłku rozpoczął ożywioną dyskusję z gospodarzem. Rozmowa trwała aż do końca kolacji. nagle żołnierz spostrzegł, że talerz jest pusty, a on wcale nie zasmakował jedzenia, nawet nie poczuł smaku indyka. To właśnie nazywam nie być "tu" i "teraz".


Pojęcia, idee to coś fantastycznego. Ale pojęcia nie są życiem! Doskonale nadają się, by kierować życiem, ale nim nie są. Abstrakcja nie jest życiem. Życie znajduje się w doświadczeniu. To tak jak z jadłospisem. Jadłospis może posłużyć do wybrania posiłku, ale nigdy nie będzie posiłkiem. I jeśli stracicie cały czas na przeglądanie jadłospisu, nigdy niczego nie zjecie. Czasami jest jeszcze gorzej. Niektóre osoby rzeczywiście jedzą jadłospis. Żyją ideami tracąc przy tym życie.


Co robić, by takie nastawienie przezwyciężyć? Krishna-mutri ostrzega nas: "W dniu, w którym nauczymy dziecko nazwy ptaka, dziecko przestaje widzieć ptaka". Dziecko patrzy na tę rzecz, miękką i żywą, pełną misterium i niespodzianek, a my je uczymy: to jest wróbel. Teraz dziecko ma pewną ideę wróbla. A z biegiem czasu, za każdym razem, gdy zobaczy jakiegoś wróbla, powie: "Wiesz, to jest wróbel..."


To samo dotyczy idei, załóżmy, Amerykanina. Za każdym razem, gdy zobaczę osobę narodowości amerykańskiej, powiem: "Amerykanin". W ten sposób zatracam niepowtarzalność, unikalność, którą posiada każdy człowiek.


Czy starałeś się kiedyś obserwować dziecko patrzące na tę tajemniczą rzecz, żywą i wibrującą, którą nazywamy wróblem? Zauważ, jak to słowo-pojęcie krzyżuje każde zrozumienie. Słowo-pojęcie utrudnia zrozumienie. Może ono być przeszkodą w dostrzeżeniu wróbla. Określenie "Amerykanin" może stanowić przeszkodę w dostrzeżeniu rzeczywistego Amerykanina stojącego przede mną. Słowo i idea "Bóg" mogą stanowić przeszkodę w dostrzeżeniu "Boga".


Jak to uzdrowić? Możesz to uczynić już teraz. Wsłuchaj się we wszystkie dźwięki, które możesz wyłowić wokół siebie. Możesz usłyszeć je wszystkie? Dźwięki wysokie, dźwięki niskie, brzmienie głosu? Wiesz, co się dzieje, kiedy to czynisz?

Nawiązujesz kontakt ze zmysłami, i tam właśnie znajduje się doświadczenie. Tam nie ma abstrakcji, nie ma idei. Patrz na to, co widzisz, słuchaj tego, czego słuchasz, dotykaj to, czego dotykasz, czuj to, co czujesz.

Słynny guru osiągnął oświecenie, Jego uczniowie pytali go: "Mistrzu, co uzyskałeś jako rezultat swego oświecenia? Co dało ci oświecenie?"

Mistrz odpowiedział: "Dobrze, powiem wam, co dało mi oświecenie. Kiedy jem, wiem iż to ja jem; kiedy patrzę, patrzę; kiedy słucham, słucham. Właśnie to mi dało oświecenie!"
Uczniowie odpowiedzieli: "Przecież my wszyscy tak czynimy!"
Mistrz mocno się roześmiał: "Wszyscy tak czynią? Wobec tego wszyscy muszą być oświeceni!" Trudność polega na tym, że prawie nikt tak nie czyni, prawie nikt nie jest tu obecny i, w tym sensie, żywy.

Żyć to znaczy być sobą, żyć oznacza bycie "teraz" i żyć oznacza znajdowanie się "tutaj". Obserwuj samego siebie. W miarę przyglądania się sobie, nie tylko myślami, ale jako bezstronny obserwator, pozostawisz swoje mechaniczne i marionetkowe istnienie, staniesz się uczniem Jezusa Chrystusa. Będąc marionetką nie możesz być uczniem Jezusa Chrystusa! Jeśli żyjesz na dziesięć procent, możesz być uczniem jedynie na dziesięć procent. Rozumiesz to?


Doświadcz rzeczywistości, nawiąż kontakt ze swoimi zmysłami. To sprowadzi cię z powrotem do teraźniejszości. To doprowadzi cię do doświadczenia. W tym odnajdziesz Boga.


Czy to jest modlitwa? Modlitwa jest rozmową z Bogiem, czyż nie? Oczywiście, modlić się oznacza rozmawiać z Bogiem.


Pomyślcie o matce, która jest chora, której córka sprząta dom, przygotowuje posiłek, uprawia ogród. Ona nie rozmawia wprawdzie z matką, ale jak wiele jej mówi.


Wejdźcie w życie i zrozumcie posłanie Jezusa Chrystusa, który wzywa nas nie tylko do przyjęcia nowej religii, ale do życia.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Co to jest miłość?

Anthony de Mello

"Wezwanie do miłości"


Szczęśliwi owi słudzy, których Pan za-
stanie czuwających, gdy nadejdzie.    
(Łk 12, 37)


Wszędzie na świecie ludzie poszukują miłości, gdyż każdy jest przekonany, że tylko miłość może zbawić świat, że tylko miłość nadaje życiu sens i tylko ona sprawia, że życie w ogóle ma jakąkolwiek wartość. Ale jakże niewielu ludzi rozumie, czym miłość tak naprawdę jest i w jaki sposób rodzi się ona w ludzkim sercu. Tak często jest ona utożsamiana z przyjaznymi uczuciami wobec innych ludzi, z życzliwością, z rezygnacją z przemocy czy gotowością niesienia pomocy innym. Ale te wszystkie rzeczy same w sobie nie są miłością. Miłość rodzi się w momencie przebudzenia i z chwilą osiągnięcia świadomości. Pojawia się ona, o ile potrafisz zobaczyć drugiego człowieka takim, jakim on naprawdę jest tu i teraz. Nie ma jej, jeśli potrafisz kochać człowieka takim, jakim jest on w twoich wspomnieniach, w twoich pragnieniach czy twojej wyobraźni. Inaczej mówiąc, w takich wypadkach ty nie kochasz osoby, ale ideę, którą sobie na jej temat wypracowałeś, albo kochasz tę osobę jako przedmiot twoich pragnień, a nie dla niej samej.

Dlatego pierwszym aktem miłości jest widzieć tę osobę czy ten przedmiot, tę rzeczywistość taką, jaka ona jest naprawdę. A to pociąga za sobą ogromną dyscyplinę porzucania własnych pragnień, przesądów, wspomnień, projekcji, wybiórczego sposobu patrzenia. To jest tak dalece wymagająca dyscyplina, że większość ludzi raczej woli rzucić się w wir dobrych uczynków i służby niż poddać się palącemu ogniowi tego ascetyzmu. Gdy podejmujesz się pomocy osobie, której nawet nie raczyłeś zobaczyć, to czy chodzi ci o zaspokojenie potrzeb tego człowieka, czy twoich? A zatem pierwszym składnikiem miłości jest naprawdę zobaczyć drugiego.

Drugi czynnik jest równie ważny. Zobaczyć samego siebie, rzucić bezlitosne światło świadomości na własne motywy, emocje, potrzeby, nieuczciwość, szukanie samego siebie, tendencję do kontroli i manipulowania. To oznacza nazywać rzeczy po imieniu, niezależnie od tego, jak bardzo bolesne może być to odkrycie i jego konsekwencje. Gdy osiągniesz ten rodzaj świadomości drugiego i siebie, będziesz wiedział czym jest miłość. Ponieważ twój umysł i serce staną się gotowe, czuwające, czyste, wrażliwe, będziesz miał jasność widzenia, wrażliwość, która spowoduje, że w każdej sytuacji, w każdym momencie odpowiednio zareagujesz. Czasem będziesz popychany do działania tak silnie, że nie będziesz się mógł temu oprzeć, innym razem będziesz powstrzymywany i hamowany. Czasami twoja miłość spowoduje, że zignorujesz drugiego człowieka, a innym razem poświęcisz mu tyle uwagi, ile on pragnie. Będą momenty, gdy będziesz łagodny i poddający się, kiedy indziej będziesz twardy, bezkompromisowy, stanowczy, nawet gwałtowny. Ponieważ miłość zrodzona z wrażliwości przybiera wiele niespodziewanych form i odpowiada ona nie na sztucznie skonstruowane wskazówki i zasady, ale na obecną konkretną rzeczywistość. Gdy po raz pierwszy doświadczysz tej wrażliwości, prawdopodobnie obezwładni cię przerażenie, ponieważ legną w gruzach wszystkie otaczające cię mury obronne, twoja nieuczciwość będzie wystawiona na pokaz, a twoje mechanizmy obronne zostaną wypalone.

Pomyśl o przerażeniu, jakie ogarnia bogacza, gdy zaczyna on naprawdę widzieć żałosny stan biedaka; żądnego władzy dyktatora, gdy naprawdę popatrzy na położenie ludzi, których uciska; czy fanatyka w momencie, gdy ujrzy fałszywość swoich przekonań, które nie pasują do faktów. O przerażeniu, które przeżywa romantyczny kochanek wówczas, gdy decyduje się zobaczyć prawdę, że nie kocha on swojej ukochanej, ale jej obraz. To dlatego najboleśniejszym aktem dla istoty ludzkiej, którego boi się najbardziej, jest akt widzenia. A tymczasem właśnie w tym akcie widzenia rodzi się miłość lub ściślej, ten akt widzenia jest Miłością.

Gdy raz zaczniesz widzieć, twoja wrażliwość zaprowadzi cię do świadomości nie tylko tych rzeczy, które chcesz widzieć, ale także wszystkich innych. Twoje biedne "ja" będzie desperacko próbowało przytępić tę wrażliwość, ponieważ będzie pozbawione ochrony, nie będzie miało żadnego zabezpieczenia, niczego, do czego mogłoby przywrzeć. Jeśli kiedykolwiek pozwolisz sobie na to, by to zobaczyć, to umrzesz. Dlatego miłość jest tak przerażająca, bo kochać to widzieć, a widzieć to umrzeć. Ale równocześnie jest to najwspanialsze, najbardziej zachwycające doświadczenie na świecie. Gdyż w śmierci "ja" jest wolność, pokój, ukojenie, radość.

Jeśli naprawdę pragniesz miłości, to natychmiast Podejmij trud widzenia, potraktuj to poważnie i popatrz na kogoś, kogo nie lubisz i zobacz w prawdzie swoje uprzedzenie. Popatrz na kogoś, do kogo jesteś mocno przywiązany, lub na coś, bez czego nie możesz się obejść, i w prawdzie zobacz cierpienie, bezsens, niewolę tego przywiązania. Popatrz długo i z miłością na ludzkie twarze i ludzkie zachowanie. Poświęć trochę czasu na zapatrzenie się w zachwycie na przyrodę, lot ptaka, kwitnący kwiat, suchy liść rozsypujący się w pył, przepływ rzeki, wschód księżyca, sylwetkę góry na tle nieba. Wówczas twoja twarda skorupa ochronna wokół serca będzie miękła i topniała, a twoje serce ożywi się wrażliwością i subtelną otwartością. Rozproszone zostaną ciemności znajdujące się w twoich oczach, będziesz widzieć jasno i przenikliwie i wreszcie będziesz wiedzieć, co to jest miłość.



piątek, 7 kwietnia 2017

Sąd nad światem

Anthony de Mello

Wezwanie do miłości



Przyszedłem na ten świat, aby prze-     
prowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą,
przejrzeli, a ci którzy widzą, stali się     
niewidomymi.                                     
(J 9, 39)

Zwykło się mówić, że miłość jest ślepa. Ale czy tak jest naprawdę? W gruncie rzeczy nic na tej ziemi nie jest tak jasno widzące jak miłość. Jeśli zaś coś jest ślepe to nie miłość, tylko przywiązanie. Przywiązanie nie polega na kurczowym trzymaniu się przedmiotów czy osób, które ma swe źródło w błędnym przekonaniu, że coś albo ktoś jest koniecznie potrzebny dla twojego szczęścia. Czy jesteś do czegoś albo kogoś przywiązany - czy istnieją ludzie albo rzeczy, bez których wydaje cię, że nie możesz być szczęśliwy? Ułóż ich listę właśnie teraz, zanim zaczniemy analizować, jak dalece czynią cię one ślepym.

Wyobraź sobie polityka, który jest przekonany, że nie będzie szczęśliwy, jeśli nie zdobędzie władzy politycznej. Żądza władzy stępia jego wrażliwość na wszystkie inne aspekty życia. Z trudem znajduje czas dla swojej rodziny i przyjaciół. Wszyscy ludzie zaczynają być przez niego postrzegani tylko w kategoriach pomocy albo zagrożenia dla jego ambicji. A ci, którzy ani nie zagrażają, ani nie są pomocni, w ogóle nie są zauważeni. Jeśli poza tym, w swoim dążeniu do władzy, jest on przywiązany do takich rzeczy, jak seks czy pieniądze, to ten biedny człowiek stał się wybiórczy w swoim postrzeganiu świata, że można wręcz powiedzieć, iż stał się niewidomy. Każdy to widzi poza samym zainteresowanym. Jest to stan prowadzący do odrzucenia Mesjasza, odrzucenia prawdy, piękna i dobra, gdyż taki człowiek stał się niezdolny do zauważenia tych wartości.

Teraz wyobraź sobie, że słuchasz orkiestry, w której dźwięk bębna jest tak głośny, że żadnego innego dźwięku nie można usłyszeć. By odczuć przyjemność płynącą ze słuchania symfonii, musisz być wrażliwy na wszystkie instrumenty orkiestry. Jeśli chcesz być zdolny do miłości, musisz być wrażliwy na niepowtarzalność i piękno każdego przedmiotu i każdej pojedynczej osoby, które cię otaczają. Trudno powiedzieć, że kochasz coś, czego nawet nie dostrzegasz; jeśli dostrzegasz tylko nieliczne stworzenia z wykluczeniem wszystkich innych, to nie można tu wcale mówić o miłości, gdyż miłość nie wyklucza niczego ani nikogo; ona obejmuje całe życie; wsłuchuje się w dźwięk całej symfonii, a nie w głosy poszczególnych instrumentów.

Zatrzymaj się na chwilę, by zobaczyć, jak twoje przywiązania zubożają symfonię życia, podobnie jak przywiązanie polityka do władzy czy przywiązanie biznesmena do pieniędzy stępiły ich wrażliwość na melodię życia. Albo spójrz na tę sprawę z odmiennej nieco strony: jesteśmy świadkami przepływu ogromnej liczby danych, które nieustannie przechodzą ze świata do naszych zmysłów, do każdego organu naszego ciała. Tylko niewielka część tych informacji dociera do twojej świadomości. Przypomina to trochę sytuację, kiedy nieskończona liczba listów zostaje wysłana do prezydenta jakiegoś narodu; tylko znikoma ich część naprawdę do niego dotrze. Ktoś inny dokonuje wyboru i opracowuje je w urzędzie prezydenta. Kto ostatecznie decyduje, które wiadomości ze świata i co z zalewającego cię materiału dotrze do twojej świadomości? Decydują o tym trzy zasadnicze filtry: przede wszystkim twoje przywiązania, poza tym twoje przekonania i wreszcie twoje lęki.

Twoje przywiązania: w sposób nieunikniony będziesz się rozglądał za tym, co mogłoby je zaspokoić albo będziesz się wystrzegał wszystkiego, co mogłoby im zagrozić, pozostając jednocześnie całkowicie niewrażliwy na całą resztę rzeczywistości. Będziesz na nią równie obojętny jak chciwy biznesmen, którego interesuje tylko to, co może przynieść pieniądze.

Twoje przekonania: wystarczy, byś przyjrzał się fanatykowi, który zauważa jedynie to, co potwierdza jego/jej przekonania i nie dopuszcza niczego co mogłoby je naruszyć, a zrozumiesz, co twoje przekonania robią z tobą samym.

I wreszcie twoje lęki: gdybyś wiedział, że za tydzień masz być skazany na śmierć, to ten fakt całkowicie by cię pochłonął, wykluczając z pola uwagi wszystkie inne problemy. Oto co powodują lęki; w sposób nieubłagany przykuwają uwagę do pewnych spraw, powodując, iż inne zupełnie umykają z pola świadomości. Żywisz błędne przeświadczenie, że twoje lęki cię chronią, przekonania czynią cię tym kim jesteś, a przywiązania sprawiają, że życie jest pełne wrażeń i jest zabezpieczone. Nie zdajesz sobie sprawy, że tak naprawdę pomiędzy tobą a symfonią życia znajduje się zasłona.

Oczywiście jest rzeczą prawie niemożliwą, by człowiek był w pełni świadom każdego poruszenia symfonii życia. A jeśli twój umysł uwolni się od przeszkód, a twoje zmysły się otworzą, bo zaczniesz poznawać rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są, wejdziesz w kontakt z rzeczywistością i zachwycisz się harmonią wszechświata. Wtedy zrozumiesz, kim jest Bóg i na czym polega miłość.

Spójrz na całą sprawę w następujący sposób: postrzegasz osoby i rzeczy nie takimi, jakimi one naprawdę są, ale takimi, jakimi ty je uczyniłeś. Jeśli chcesz zobaczyć, jakie one są naprawdę, to musisz się przyjrzeć twoim przywiązaniom i twoim lękom, zrodzonym przez te przywiązania. Dzieje się tak dlatego, że kiedy patrzysz na życie, twoje przywiązania i lęki decydują o tym, co dostrzeżesz, a co umknie twojej uwadze. To one kierują twoją uwagą niezależnie od tego, co dostrzegłeś. A ponieważ postrzegasz świat wybiórczo, to wynik twego oglądu jest złudną wersją otaczających cię ludzi i rzeczy. Im dłużej żyjesz z ową skrzywioną wizją, tym mocniej jesteś przekonany, że jest to jedynie prawdziwy obraz żwiata, gdyż twoje przywiązania i lęki nieustannie poddają obróbce wszystkie docierające do ciebie informacje, tak że wzmacniają jeszcze twój obraz. Tutaj właśnie rodzą się twoje przekonania: ustalony, niezmienny sposób patrzenia na rzeczywistość, która wcale nie jest ustalona ani niezmienna, ale podlega ciągłemu ruchowi i zmianom. Tak więc świat, który masz przed oczyma i który kochasz, wcale nie jest prawdziwy, ale jest to świat stworzony przez twój umysł. Tylko wtedy gdy wyciszysz swoje przekonania i lęki oraz odrzucisz przywiązania, które je zrodziły, wyzwolisz się z niewrażliwości, która uczyniła cię tak bardzo głuchym i niewidomym wobec samego siebie i wobec świata.



środa, 5 kwietnia 2017

Dziwny jest ten świat

Brak spójności między wolą, myślą i działaniem prowadzi do mętliku, do chaosu i ostatecznie do pustki. Chcemy dobrze, myślimy różnie, a nasze działania są sprzeczne z naszą wolą dlatego też efekt końcowy jest niezadowalający. Pojawia się wtedy pytanie: dlaczego? Otóż sprawcą jest brak świadomości.
Często nasze myśli i działania są receptywne, czyli ukształtowane przez wpływy zewnętrzne.


Kształtowani jesteśmy od wczesnego dzieciństwa przez rodziców, potem przez otoczenie, a następnie przez autorytety. Wszystko to dzieje się za naszą aprobatą, ponieważ nie ufamy samym sobie. A wystarczy wsłuchać się w swój głos wewnętrzny, głos duszy, by nasze życie nabrało rumieńców.


Dla chcącego nic trudnego! Chcieć, to móc!


Ileż to razy chcieliśmy coś zrobić, ale (…). Jakże często pojawia się to „ale”, dzięki któremu usprawiedliwiamy, szczególnie przed sobą i przed innymi własny brak zaangażowania. Odpowiedzialność, za taki, niezadowalający stan rzeczy cedujemy na innych, na okoliczności lub na dopust boży. Powodów szukajmy nigdzie indziej tylko w SOBIE. W każdej sytuacji, na każdej płaszczyźnie życia komplikujemy sobie życie, ale nie wyciągamy wniosków z doświadczeń życiowych. A są one dla nas najlepszymi życiowymi drogowskazami. Doświadczenia konfrontują nas z naszym powołaniem. 
Choć zazwyczaj nie podoba nam się to, co życie/los ukazuje nam po przeżyciu doświadczenia to jednak w swoisty sposób zmuszani jesteśmy do przewartościowania życia lub przynajmniej naszego podejścia do pewnych jego aspektów. Z każdych doświadczeń człowiek wychodzi bogatszy o wiedzę, której nie powinien lekceważyć.
Życie uczy nas utrzymywania równowagi między tym co ziemskie, a tym co niebiańskie. Jednak zapatrzeni w to, co ziemskie jesteśmy ślepi na wszelkie lekcje życia, nie dostrzegamy tego co jest ponad nami, a wręcz wypieramy się wszelkich przejawów ingerencji wyższych.
Aby otrzymywać należy również dawać. Na tym polega zachowanie równowagi we wszechświecie. Tyle otrzymujesz ile dajesz. Jeśli otrzymujesz niewiele oznacza to, że niewiele dajesz. Jak bardzo zależy ci na otrzymaniu tego o co prosisz? Odpowiedzią jest to, ile dostajesz. Dlaczego więc nie dostajesz tyle ile byś chciał? Ponieważ otrzymujesz tyle ile z siebie dałeś. Równowaga nie jest równoznaczna z nadmiarem czy przepychem. Pozwolę sobie na zacytowanie interpretacji Heksagramu 18 Naprawa z księgi przemian I Ching:
Sąd: Naprawianie tego co zniszczone i wynaturzone pozwala osiągnąć szczęście. Dobrze jest przekroczyć wielką wodę. Trzy dni przed rozpoczęciem i trzy dni po rozpoczęciu.
Interpretacja: Zniszczenie i wynaturzenie, pomimo zła, które w sobie zawierają, niosą z sobą także i pozytywne znaczenie. Zmuszają one bowiem do podjęcia działań zmierzających do naprawy i przywracania harmonii. Heksagram ten symbolizuje działania, które zmierzają do odrzucenia fałszu i powrotu do dobra. Człowiek rodzi się bez sił niszczących. Dopiero oddziaływania otoczenia powodują, że z biegiem czasu zaczynają w nim przeważać siły destrukcyjne. Natura świata jest taka, że nie można naprawiać i przywracać równowagi nim się czegoś nie zepsuje i pozbawi harmonii. Dlatego też należy wiedzieć, że ze zniszczenia i wynaturzenia mogą płynąć korzyści dla osiągnięcia zamierzonego celu. Ma to miejsce wówczas, gdy podejmuje się działania zmierzające do budowania i przywracania równowagi. Jest to jednak bardzo trudna droga mozolnej i niezłomnej pracy. Dlatego też mówi się tutaj o przekraczaniu wielkiej wody. Tylko silni wiedzą, jaka rzecz wymaga naprawy, a jaka nie. Okres trzech dni przed i trzech dni po pełni księżyca symbolizuje tą wiedzę.


Doświadczenia uczą, ale tylko tych, którzy chcą się nauczyć. Świadomość tego jest tak cenna, jak diament pośród kamieni szlachetnych.


Swoje spostrzeżenia chciałabym spuentować ciekawą interpretacją utworu Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat” wykonywanym przez Ormianina w armeńskim X-Factor. Przesłanie zawarte w tym utworze jest wciąż żywe i prawdziwe, i wyśpiewywane jest w różnych częściach świata. Autorem tekstu oraz kompozytorem utworu jest nikt inny jak zodiakalny Wodnik, który z natury swojej widzi oraz czuje więcej niż inni ponieważ jego umysł jest szeroko otwarty i przede wszystkim nie skrępowany ziemskimi regulacjami.